poniedziałek, 31 grudnia 2012

...

   Heej :)

  Chciałybyśmy życzyć Wam spełnienia marzeń, a najbardziej tych o 1D, ale nie tylko. Żeby nowy 2013 rok, pomimo tego, że jest 13, nie był pechowy, a wręcz przeciwnie. Żebyście znaleźli w tym roku kogoś z kim będziecie szczęśliwi, kogoś, kto odmieni wasze życie o żebyście nie zapomnieli o naszym blogu ;) 
Po prostu życzymy Wam szczęśliwej 13-stki ;))
  "Dla mnie 13 to baaardzo szczęśliwa i ważna liczba ;)
13 grudnia 2011r. zostałam Directioner ♥
13 maja 2009r. zostałam Belieber ♥
Tak więc mam nadzieję, że 2013 będzie dla mnie i dla Was szczęśliwy ;)"~Pinacolada

  Ale to nie wszystko, chcemy wam baaaardzo podziękować, że z nami jesteście, że nas wspieracie komentarzami, których jest mało, ale są. Za to najbardziej dziękujemy. Wiedzcie, że jeden komentarz to dla nas bardzo wiele. Wczoraj było 398 wyświetleń na blogu, to prawie 400. Naprawdę Wam za to dziękujemy. Wiedzcie, że Was baardzo mocno kochamy, bo bez Was nie zaszłybyśmy tak daleko ;)

Kiedyś postanowiłyśmy zostać pisarkami... Wiemy, że nam to nie wyjdzie, ale dzięki Wam jesteśmy krok bliżej do tego... ;) 

  Za jakiś czas więcej o sobie powiemy. Dzięki temu bardziej nas poznacie i może polubicie :)

Może kiedyś zrobimy twitcama dla Was, co o tym myślicie?

  Stwierdzam, że założenie tego bloga było dobrym pomysłem, bo poznałyśmy dużo osób, które tak jak my, kochają tych 5 czopków ♥ Dzięki nim jesteśmy innymi osobami. Nie wyobrażamy sobie życia bez nich, ale Wy pewnie też ;)


  No to chyba koniec naszych wypocin ;) 

  Pamiętajcie, że bardzo Was kochamy i cieszymy się, że z nami jesteście. xx

  PS. Po prawej stronie bloga jest ankieta, fajnie by było, jakbyście wyrazili swoje zdanie ;) Nie wiemy, które imaginy wam się najbardziej podobają, które najchętniej byście czytali, a to jest ważne, bo ten blog jest dla Was ♥

  
  Love You All... ♥

~Pinacolada&Alexx

sobota, 29 grudnia 2012

19. I Wish. Cz. 1.

    Wiem, wiem, wiem... Przepraszam Was wszystkich. Miałam dodać świątecznego imagina, ale nie miałam weny. Ci z Was, którzy sami coś piszą wiedzą jak to jest. Miałam pomysł, ale nie szło mi napisanie go. Co napisałam to usuwałam i tak w kółko... 
  Ale przyszła wena, więc jestem z nowym imaginem. Znaczy pierwszą częścią nowego imagina. Druga będzie niebawem... :) 
  Obiecałam Oli (Alexx), że wstawię coś zanim pójdę spać, więc wstawiam :)
  Piszcie co myślicie i czy chcecie 2 część :)
~Evie.xx
 _____________________________________________________________

    
   Otworzyłaś oczy i sięgnęłaś po telefon, jak zawsze gdy się budziłaś.

   -O cholera!- Krzyknęłaś i dosłownie wyskoczyłaś z łóżka. Pobiegłaś do łazienki, żeby się ogarnąć i po dziesięciu minutach zaczęłaś się ubierać.

   -Jebany budzik!- Powiedziałaś do siebie i wyszłaś z mieszkania. Zamknęłaś drzwi na klucz i pobiegłaś do samochodu. Miałaś już czterdzieści minut spóźnienia.

Gdy dojechałaś na miejsce czterdzieści minut zmieniło się w ponad godzinę, przez korek, w którym stałaś dziesięć minut. Weszłaś do biblioteki, w której (jeszcze) pracowałaś. Ściągnęłaś płaszcz i wieszając go, usłyszałaś dobrze znany ci głos.

   -Nawet się nie rozbieraj- To była twoja szefowa. Nienawidziła spóźnień, a ty nienawidziłaś jej. Odwróciłaś się w jej stronę. Nie miała dobrego nastroju.

   -Ja naprawdę przepraszam. Były korki, nie...

   -Nie tłumacz się. Już raz ci darowałam. Obiecałaś, że to się nigdy więcej nie powtórzy i co?

   -Ja naprawdę przepraszam.

   -Wiesz, co powinnam zrobić? Powinnam cię zwolnić- Wredna stara jędza!- Ale tego nie zrobię. Za bardzo klienci cię lubią. Teraz ubierz się i idź do domu.

   -Ale jak to?

   -Normalnie. Po prostu nie dostaniesz za dzisiaj wypłaty. Nie będę znosiła spóźnień,a poza tym nie jesteś mi do niczego potrzebna dzisiaj- No i po jaką cholerę w ogóle tu jechałaś? Czasami nie ogarniałaś tej babki. No ale cóż, kto by ją ogarnął? Zdobyłaś się na uśmiech, który ci nie wyszedł, ale za to co innego wyszło. Ty. Stanęłaś przodem do ulicy i stwierdziłaś, że miałaś dużo szczęścia.

Wsiadłaś do samochodu i wyciągnęłaś z kieszeni telefon. Na ekranie widniała duża koperta. Przeczytałaś sms'a, odpisałaś i ruszyłaś. Po chwili byłaś na miejscu. Przed kawiarnią czekała, twoja przyjaciółka Riley. Uściskałaś ją na powitanie i weszłyście do środka.

   -Nie mogę uwierzyć, że cię nie wylała.

   -Ja tez nie. Chyba miała ciekawą noc- Obie zaczęłyście się śmiać. Zajęłyście swoje miejsca w rogu i złożyłyście zamówienie.

   -Dwie latte.

   -I lody!- Dodała Riley.

   -Tak i lody- Uśmiechnęłaś się do chłopaka, który was obsługiwał. Był całkiem, całkiem. Blond włosy, niebieskie oczy i słodki uśmiech. Odwróciłaś od niego wzrok i spojrzałaś na przyjaciółkę, a blondyn odszedł.

   -O Jezuuuu... Jakie ciacho!- Riley patrzała ponad twoje ramię. Odwróciłaś się w tamtą stronę i zauważyłaś bruneta. Miała rację, było to niezłe ciacho.

   -Zagadaj.

   -Ja? Nie, nie, nie...

   -Dlaczego?

   -Spójrz na niego- Zrobiłaś co kazała. Niestety, a może na szczęście widziałaś tylko jego tył. Miał nawet niezły tył.- A teraz spójrz na mnie- Twój wzrok znowu powędrował na przyjaciółkę. Była ona niską brunetką. Miała tylko 160 cm wzrostu, ale za to miała zajebiste brązowe oczy, w których zakochałaś się gdy tylko pierwszy raz ją zobaczyłaś. Zdecydowanie oczy to był jej największy atut.

   -No i co?

   -Ja to co? On nawet nie zwróci na mnie uwagi.

   -Jak zagadasz to zwróci.

   -Dobra, nie robię sobie nawet nadziei. O, nasze lody idą!

   -Jeszcze do tego wrócimy- Powiedziałaś, zanim blondyn podszedł do waszego stolika.

   -Proszę, to dla was- Położył na stoliku kawy i pucharki.- Smacznego.- Posłał nam ciepły uśmiech i poszedł. Zrobiłaś łyk kawy i znów spojrzałaś na przyjaciółkę.

   -To idziesz do niego?

   -Nie. Poszedł już- odwróciłaś się i faktycznie już go tam nie było. Szybko wyciągnęłaś z torebki pieniądze, położyłaś je na tacy i pociągnęłaś Riley za rękę.

   -Co ty robisz? Moje lody!

   -Kupię ci nowe, a teraz chodź, bo nam ucieknie!

   -Kto?

   -A jak myślisz? Dobra jest. Idziemy za nim.

   -Zwariowałaś?! Chcesz go śledzić?!

   -Nie śledzić, tylko iść za nim.

   -Tak, bo to naprawdę wielka różnica.

   -Nie marudź tylko chodź!- Pociągnęłaś ją za rękę i ruszyłyście za brunetem.

   -Co się dzieje?- Spytała Riley, bo dookoła chłopaka zebrała się grupka dziewczyn. Zachowywały się dość dziwnie. Jedne stały bez ruchu, gapiąc się w niego, a inne piszczały jak nienormalne. Domyśliłaś się, że to musi być ktoś znany.

   -Nie mam pojęcia. Chodźmy bliżej.

   -Ale on nas zauważy.

   -Nie martw się, będzie zajęty nimi- Zbliżałaś się do chłopaka i dopiero wtedy go rozpoznałaś- OMG!

   -Co? Co się stało?- Spojrzałaś na nią w stylu naprawdę jesteś taka głupia, czy tylko udajesz?- No co?

   -Nie wiesz kto to jest? Naprawdę, czy sobie ze mnie robisz jaja?- Riley przyjrzała się chłopakowi, a potem znów spojrzała na ciebie i pokręciła głową. Wyciągnęłaś z kieszeni telefon i pokazałaś jej jedno zdjęcie.

   -Skąd ty masz jego zdjęcie na telefonie?!

   -Dalej nie wiesz kto to jest?- Gdy znów pokręciła głową włączyłaś jej kolejne zdjęcie, ale na tym byli wszyscy cało piątką i pod każdym napisane było imię.

   -One Direction?

   -Tak! W końcu!

   -Ale ja ich nie znam. Może coś tam słyszałam, ale nawet jednej piosenki od nich nie znam.

   -Na pewno znasz. Czekaj, włączę ci coś- Przeszukałaś swoje pliki muzyczne i wybrałaś piosenkę, którą powinna znać. Chyba każdy ją zna. Z twojego telefonu zaczęły lecieć pierwsze dźwięki What Makes You Beautiful.



You're insecure
Don't know what for
You're turning heads when you walk through the do-o-or...



   -Nie, nie, nie. To nie możliwe. To on?

   -Tak, to on...

   -Fuck! Odwróć się...- Zrobiłaś co kazała i od razu tego pożałowałaś. Wysoki brunet na was patrzył i się uśmiechał.

   -Słyszał to?- Spytałaś.

   -Jak miał nie słyszeć jak jest kilka metrów od nas, a ty puściłaś to na fulla?!

   -Hmm... To nie był dobry pomysł. Cholera, idzie tu...

   -Co ty nie powiesz?- Szepnęła, bo był już obok was.

   -Hej- Spojrzał na twoja rękę, w której trzymałaś komórkę. Wtedy przypomniałaś sobie, że piosenka nadal leciała i akurat zaczęła się jego solówka.



So c-come on
You got it wrong
To prove I'm right I put it in a so-o-ong
I don't know why
You're being shy
And turn away when I look into your e-e-eyes...



   -Przepraszam- Wyłączyłaś telefon i schowałaś go do kieszeni.

   -Nie ma za co- Posłał ci jeszcze większy uśmiech, a tobie zmiękły kolana. Zrobiło ci się ciepło i twoje dłonie zaczęły się pocić.

Czy on musi się tak gapić?

Chcąc uciec od jego spojrzenia skierowałaś swój wzrok na dziewczyny, które szł w waszą stronę. Skrzywiłaś się.

   -Współczuję ci...- Chłopak odwrócił się w ich stronę i również się skrzywił.

   -Tak, dziękuję. Niektóre fanki potrafią być... Natrętne. Niekiedy zdarza się, że mnie śledzą. To jest przerażające- Zrobiło ci się głupio, bo przecież sama go śledziłaś. Tak jakby. Riley odchrząknęła, y zwrócić na nas swoją uwagę.

   -[t/i] chyba powinnyśmy już iść- Powiedziała chwytając cię za rękę. Chyba miała rację. Gdyby któraś z fanek zrobiła wam zdjęcia, to miałybyście przesrane.

   -Masz rację Riley- Znów spojrzałaś w ciemne oczy chłopaka- Hm... no to pa- Uśmiechnęłaś się.

   -Do zobaczenia- Wiedziałaś, że już raczej się nie zobaczycie, ale trzeba mieć nadzieję. Odwróciłyście się i odeszłyście. Dziwnie się czułaś. Jak jeszcze nigdy. Nie umiałaś nabrać oddechu i w twojej głowie jak echem odbijały się jego słowa „Do zobaczenia...”.

   -Co to miało do cholery być?!- Była zła. Bardzo zła. Też byś była na jej miejscu.

   -Ja... Przepraszam

   -Wiesz jak ja się czułam? Przyjaciółki tak nie robią!

   -Ale o co ci chodzi? Przecież nie zrobiłam nic takiego.

   -Nic takiego?!- Przytuliłaś ją. Nienawidziłaś gdy była na ciebie zła.

   -Przepraszam... Wiem, nie powinnam była się do niego odezwać. Pierwsza go zobaczyłaś.

   -Nie chodzi mi o to!- Odsunęła się od ciebie- Nie rozumiesz? Ja nienawidzę tego, że gdy tylko widzę jakiegoś chłopaka, który mi się podoba, ty musisz mu się spodobać.

   -Ale ja mu się nie spodobałam.

   -Jak to nie? To niby po co do nas podszedł?

   -Bo usłyszał piosenkę.

   -Nie, bo ciebie zauważył.

   -I tak już się nie spotkamy. Przecież to jest Zayn Malik! A poza tym, to on ma dziewczynę.

   -Dobra, nie chcę się z tobą kłócić przez jakiegoś chłopaka- Z powrotem ją przytuliłaś. Zrobiło ci się jej szkoda. Przyrzekłaś sobie, że jak jeszcze raz spotkasz jakiegoś fajnego chłopaka, który się jej spodoba, to pomożesz jej go poderwać. Tak, to jest dobry pomysł. Tylko teraz trzeba go wcielić w życie.

   -Idziemy na te lody?- Pokiwała głową. Poszłyście w stronę kawiarni, z której niedawno wybiegłyście. Zajęłyście swoje poprzednie miejsca i znów podszedł do was blondyn.

   -To znowu wy- Uśmiechnął się. Ten uśmiech był szczery i słodki. Wtedy wpadłaś na pomysł.

   -Tak, to znowu my.

   -Co podać?- Spojrzał na Riley i uśmiech mu zszedł- Coś się stało?- Spytał. Pewnie nie codziennie widział w kawiarni tak zapłakanej dziewczyny, ale to było słodkie, że tak się o nią martwił.

   -Nie, wszystko okej. Daj to samo co wtedy- Próbowała się uśmiechnąć, ale nie wyglądało to przekonująco.

   -Dobrze nie naciskam- Odwrócił się i odszedł- Polubiłaś go. Musiał tu pracować od niedawna, bo jeszcze kilka dni temu tu byłaś i go nie jeszcze nie było. Chłopak naprawdę był ładny. Blond włosy, które sterczały w różnych kierunkach, wielkie niebieskie oczy, które w słońcu przybierały turkusowy kolor i wydatne kości policzkowe, jak i usta.

   -Riley... hm... Podoba ci się ten kelner?- Pod wpływem jej wzroku przeszedł cię dreszcz, ale nie przejęłaś się tym i dalej próbowałaś się dowiedzieć, czy możesz działać i ich zeswatać- No bo on wydaje się miły i jest przystojny.

   -Tak.

   -Co tak?

   -Jest miły i przystojny.

   -Czyli ci się podoba?

   -Nawet, ale proszę nie rób nic, bo ty zawsze musisz coś zepsuć.

   -Ja?!- Oburzyłaś się. Chociaż dziewczyna miała rację, ale tym razem chciałaś coś naprawić. Musiałaś jej pomóc, bo była jedyną osobą, na której ci zależało. Nie miałaś rodziny. Miałaś tylko ją i chciałaś, żeby była szczęśliwa- Dobra, może czasami wpadam na głupie pomysły, ale znam się an chłopakach i mogę ci pomóc.

   -Ale ja nie chcę, żebyś mi pomagała. Ja muszę sama to zrobić.

   -No to zagadaj do niego.

   -Ja? Niee...

   -No właśnie. Ty jesteś za bardzo zamknięta w sobie i nieśmiała. Musisz się tego pozbyć, a teraz będziesz miała okazję.

   -Co ty zamierzasz zrobić?

   -Zobaczysz- Wstałaś i podeszłaś do lady, za którą stał blondyn.

   -Hej. Możemy pogadać?

   -Jasne- Uśmiechnął się i wyszedł do ciebie- O co chodzi?

   -Bo wiesz. Spodobałeś się mojej przyjaciółce, ale ona jest bardzo nieśmiała i boi się zagadać.

   -J-ja?- Zaczął się jąkać.

Słodkie

   -Tak ty. Zamierzasz coś z tym zrobić?- Spojrzał na Riley, która się wam przyglądała. Nawiązali kontakt wzrokowy, jest dobrze.

   -Chyba tak. Nawet jest ładna i wygląda na fajną dziewczynę- Wyciągnęłaś telefon z kieszeni i napisałaś na kartce numer jej numer i mu ja podałaś.

   -Zadzwoń do niej- Uśmiechnęłaś się do niego i zadowolona wróciłaś do stolika.

   -Zabiję cię!

   -Też cię kocham, ale jakieś dziękuję mogłoby być- Posłałaś jej buziaka, a potem uśmiechnęłaś się, bo do stolika podszedł blondyn.



  ~WIECZÓR~



    Siedziałaś na tapczanie, skacząc po kanałach, gdy usłyszałaś dobrze znaną ci melodię, która dochodziła z twojego telefonu. Niechętnie zeszłaś z kanapy i przeciągając się podeszłaś do komórki.

   -Halo?- W odpowiedzi usłyszałaś piski. Radosne piski- Riley uspokój się i powiedz co się stało.

   -Sean zadzwonił.

   -Kto?!- Nie przypominałaś sobie żadnego Sean'a.

   -No Sean, ten kelner z kawiarni.

   -Aa ten. Wiedziałam, że zadzwoni, bo dałam mu twój numer.

   -Wiesz co? Jednak się myliłam co do ciebie. Nie zawsze wszystko psujesz. Kocham cię- Jakoś tak lepiej ci się zrobiło po jej słowach. Byłaś z siebie dumna i cieszyłaś się jej szczęściem, ale chwilę potem coś cię zmartwiło. Nie wiedziałaś tylko co.

   -Też cię kocham- Usłyszałaś dzwonek do drzwi- Przepraszam, ale ktoś mi się do drzwi dobija. Pogadamy potem, okej?

   -Jasne- Rozłączyłaś się i otworzyłaś do drzwi, a za nimi stało kilkanaście osób, które trzymały kamerę, albo mikrofony lub dyktafony. Wystraszyłaś się ich.

   -To przez ciebie rozpadł się związek Zayna Malika i Perrie Edwards?

   -Co? O co chodzi?- jakiś mężczyzna przysunął do ciebie mikrofon, ale go odepchnęłaś.

   -Masz romans z Zaynem?

   -Widziano was dzisiaj razem..

   -Mamy zdjęcia...

   -Potwierdzisz to, że z nim jesteś?- Ludzie przekrzykiwali się, popychali i prawie wchodzili do jej domu.

   -Czego wy ode mnie chcecie?! Nie jestem z żadnym Zayn'em Malik'iem! Nie wiem o czym wy do mnie mówicie! Zostawcie mnie w spokoju!- Wycofałaś się do domu i trzasnęłaś drzwiami. Dopiero po chwili zdałaś sobie sprawę z tego, co się stało. Szybko włączyłaś laptopa i wpisałaś do wyszukiwarki 'Zayn and Perrie' i przeraziło cię to co ujrzałaś. Ci dziennikarze mieli rację. Zayn zerwał z Perrie. Weszłaś na twittera i pierwsze co zobaczyłaś to wpis Zayna, w którym wyjaśnia dlaczego zerwali. Spotkał jakąś dziewczynę i zakochał się w niej. Nie chciał okłamywać Perrie i wszystko jej powiedział, a ona go rzuciła. Zrobiło ci się jej przykro. Niżej znalazłaś zdjęcie jak stoisz ty i Zayn obok ciebie. Patrzycie sobie w oczy i uśmiechacie się do siebie. Przecież była z wami jeszcze Riley. Czemu ją wymazali? Wszyscy szukają tanich sensacji i wrabiają w to niewinnych ludzi.

Ale czy na pewno niewinnych?

Nie, nie mogłaś tak myśleć. To przecież nie o tobie Mówił. To nie mogłaś być ty. Na pewno nie jesteś tą dziewczyną, w której się zakochał.

A może jednak?

Musiałaś to wyjaśnić. Napisałaś do niego prywatną wiadomość, w której spytałaś się o co chodzi z tym zdjęciem i dlaczego byli u niej paparazzi. Zamknęłaś komputer i poszłaś zrobić sobie coś do picia, bo ze złości, a może z tego krzyku piekło cię gardło. Nalałaś sobie wodę niegazowaną i wróciłaś do pokoju. Twój telefon się rozdzwonił. Była to Riley.

   -No hej, widzisz co się dzieje?

   -Nie, o czym ty mówisz?

   -Wejdź na twittera, ale się przygotuj.

   -Do czego?

   -Do czego?!- Krzyknęła, a ty odsunęłaś telefon od ucha przez co się słyszałaś co potem powiedziała. Słyszałaś jedynie „200 obserwujących”.

   -Ile? Ale ja miałam ponad 500...

   -No właśnie, a teraz masz ponad dwa miliony!- Wybuchnęłaś śmiechem. Chyba już nic cię dzisiaj nie zaskoczy. Rozłączyłaś się i weszłaś na twittera. Było tak jak mówiła Riley. Miałaś ponad 2mln. Obserwujących. Nie zauważyłaś tego wcześniej, tak naprawdę w ogóle nie zwróciłaś na to uwagi. Ale skąd oni o tobie wiedzieli?

Jak to skąd? Przecież to przez „ciebie” rozpadł się związek ich idola. Zayna...

Twoja tablica szalała, interakcje też. Bałaś się wejść w wiadomości, ale musiałaś usunąć ten spam. Od razu zaznaczyłaś wszystkie wiadomości chciałaś je usunąć, ale coś cię podkusiło, żeby sprawdzić kto pisał. I dobrze, że to zrobiłaś, bo miałaś jedną wiadomość od Zayna. Tak, to było dziwne. Odznaczyłaś ją, a resztę usunęłaś. Jednak to nie miało sensu bo za chwilę pojawiły się nowe i nowe. Nie zwracałaś na to uwagi tylko włączyłaś wiadomość od Malika. Po przeczytaniu jej, serce ci stanęło. Tak się czułaś. Jakby twoje serce nie istniało, jakby go nie było. Z całej siły zamknęłaś laptopa i zaczęłaś płakać. Mieli rację. Wszyscy mieli rację. To o ciebie chodziło. Nie mogłaś pojąć, jak to się stało. Przecież ty tylko wymieniłaś z nim kilka zdań, ale przecież ty też coś poczułaś. Tylko na pewno nie zniszczyłabyś przez to związku.

Ale czy właśnie tego nie zrobiłaś?

Miałaś za dużo myśli w głowie. Musiałaś się odprężyć, zająć czymś swoje myśli, bo nie miałaś już czym płakać. Wydmuchałaś nos i poszłaś do łazienki przemyć mokrą i opuchniętą twarz. Wyglądałaś jak potwór, ale zimna woda trochę pomogła. Dlaczego ty się tym w ogóle przejmujesz? Przecież to nie twoja wina, że się zakochał. Nic nie zrobiłaś. Jednak czułaś się podle. Nałożyłaś lekki makijaż i wyszłaś z łazienki. Poszłaś do swojego pokoju i przebrałaś za duży dres w rurki i grubą bluzę z misiem. Związałaś włosy w niedbały kok i przeszłaś do przedpokoju. Założyłaś płaszcz, buty, czapkę i opuściłaś mieszkanie. Na zewnątrz było naprawdę zimno. Wsadziłaś ręce do kieszeni i ruszyłaś przed siebie. Jak zawsze to ci najbardziej pomagało. Spacer po nocnym Londynie. Tym razem było inaczej. Gdy tylko weszłaś na bardziej zaludnioną ulicę podbiegło do ciebie kilka dziewczyn i zaczęły na ciebie najeżdżać. Nie słuchałaś ich, ale przeszkadzało ci to, że za tobą idą.

   -Możecie sobie iść?

   -Iść? My się dopiero rozkręcamy...- Dalej nie miałaś zamiaru ich słuchać. Włączyłaś muzykę w słuchawkach i szłaś przed siebie. Jednak dalej je było słychać. Tak miało już być zawsze? Nagle dźwięki umilkły. Wyciągnęłaś słuchawki z uszu i się odwróciłaś. Teraz znalazły sobie inną ofiarę. Poznałaś go bez trudu, ale miałaś już dość tego zespołu. Jak nigdy nawet nie marzyłaś o tym, żeby ich spotkać, tak teraz widziałaś już dwóch.

   -Dziękuję- Krzyknęłaś, ale to był błąd. Chłopak podszedł do ciebie.

   -Hej, co one od ciebie chciały?

   -Czy ja wiem? Nie słuchałam ich. Wiem tylko, że mnie nie lubią.

   -Całkiem miłe były- Brunet spojrzał w ich stronę.

   -Miłe?- Zaśmiałaś się. Byłaś dla niego trochę wredna, ale miałaś już dość. Chciałaś odpocząć, a tu niestety go spotkałaś- Wybacz Louis, ale ja już wysiadam. Nie bierz tego do siebie. Ja po prostu... Dużo dzisiaj przeszłam. I jeszcze jedno. Powiedz Zaynowi, że jest mi przykro...

   -Słyszałaś już o jego zerwaniu? W sumie, kto nie słyszał.

   -Tak słyszałam i jest mi naprawdę przykro z tego powodu. Gdybym tylko wiedziała, że taki ktoś jak Zayn mógłby się we mnie zakochać, nigdy nie stanęłabym na jego drodze. Nie zrobiłabym tego Perrie, ale nie wiedziałam...- Właśnie zdałaś sobie sprawę z tego, że właśnie wszystko powiedziałaś. Ale on chyba tego nikomu nie wygada, przecież to są przyjaciele. Poczułaś mokry policzek. Nie no, znowu? Szybkim ruchem dłoni przetarłaś łzę i odwróciłaś się od chłopaka. On stał jak wryty. Nic nie mówił, tylko się w ciebie wpatrywał. Biedny... Mogłaś mu nic nie mówić, ale on sobie poradzi, tak samo jak ty. Tylko, że dla ciebie to jest dużo trudniejsze. Słuchawki znów trafiły w twoje uszy, ale nie na długo. Wyciągnęłaś je, bo ktoś złapał cię za rękę. Tym ktosiem był Louis.

-To naprawdę ty? Jesteś pewna?

   -Tak, napisał mi to.

   -I co zamierzasz z tym zrobić?

   -A co mam z tym zrobić? Ja nic do niego ie czuję. Może go lubię, tak jak całą waszą piątkę. Nic więcej.

   -Jesteś pewna?

   -Przestań się mnie pytać czy jestem pewna. Jakbym nie była, nie mówiłabym ci tego- Nie chciałaś tego, ale emocje wzięły górę. Krzyknęłaś na Louisa, ale on nic nie zrobił, no prawie nic. Przytulił cię do siebie, a tobie znowu poleciały łzy z oczu.

Skąd ty ich tyle miałaś?

W jego ramionach było ci dobrze. Czułaś się bezpieczna, tak jakby wszystko co się dzisiaj wydarzyło, wcale nie dotyczyło ciebie. Jakby chodziło o zupełnie inną osobę. Niestety w końcu cię puścił i wszystko do ciebie wróciło, uderzając z ogromną siłą.

   -Dziękuję- Powiedziałaś i znów przetarłaś policzek wierzchem dłoni.

   -Wszystko się ułoży, zobaczysz.

   -Ułoży? Dzisiaj było u mnie pełno reporterów, jakieś dziewczyny mi groziły i ty mówisz, ze się ułoży?

   -Ja to mam na co dzień. Myślisz, że nie ma ludzi, którzy nas nie lubią? Jest i to w cholerę. Codziennie czytamy jakieś negatywne rzeczy o nas. Ludzie też nam grożą, ale dajemy sobie radę. Nie przejmujemy się tym- Znów miałaś mokre pliczki, ale tym razem nie przez łzy. Londyn. Piękne miasto, jednak za bardzo mokre. Spojrzałaś w górę i pozwoliłaś by krople deszczy ostudziły twoją twarz. Spojrzałaś na chłopaka, któremu deszcz zdążył już wyprostować włosy. Przeczesał je palcami i się do ciebie uśmiechnął- Zamierzasz tu stać i moknąć?

   -Ym.. chyba nie, ale mam daleko do domu i tak będę mokra jak szczur.

   -To chodź do nas.

   -Jak do was?

   -No do mnie i do chłopaków.

   -Ale Zayn...- Nie byłaś jeszcze gotowa, żeby go spotkać, ale może miałaś odrobinę szczęścia i go akurat nie będzie? Nie chciałaś zmoknąć, a tym bardziej się rozchorować. Wtedy na pewno straciłabyś pracę.

   -Co Zayn? Nie martw się, on nie jest taki zły, jak powiesz nie, to nie. On cię na pewno nie będzie do niczego zmuszał.

   -Dobra, ale jak przestanie padać to wracam do siebie- Na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech. Nie mogłaś go nie odwzajemnić. Lou zaczął iść szybkim krokiem w głąb jakiejś ulicy. Ty, żeby go dogonić, musiałaś truchtać. Po chwili znaleźliście się pod jakimś budynkiem.

   -Jesteśmy. Wchodź do środka, bo będziesz cała mokra- Jedną ręką otworzył ci drzwi, a drugą położył na twoich plecach, by cię zachęcić do wejścia. W środku na niego poczekałaś i ruszyliście w głąb domu. Było strasznie cicho. Spodziewałaś się, że będzie wielki chaos, a tymczasem nie było nikogo słychać.

   -Co tu tak cicho?

   -Chyba nikogo nie ma. Uwierz, bardzo rzadko zdarza się, że tu jest spokój. Lou odwiesił swoją kurtkę na haku i wyciągnął ręce, by wziąć twój płaszcz. Ściągnęłaś go i mu podałaś. Gdy on go wieszał ty ściągnęłaś buty i czapkę, a potem ruszyłaś za nim. Weszliście, jak ci się wydawało, do salonu. Usiadłaś na kanapie, pocierając dłońmi o ramiona. Zawszę tak robiłaś, gdy było ci zimno.

   -Chcesz herbaty? Cała się trzęsiesz.

   -Tak- Posłałaś mu uśmiech, a on go odwzajemnił. Tak słodko się uśmiechał i był całkiem miły. Polubiłaś go. Zrobiło ci się przykro, że na niego krzyknęłaś. Poczułaś, że uśmiech schodzi ci z twarzy, ale nie miałaś sił, żeby go tam zatrzymać.

   -Coś się stało?

   -Ja chciałam cię przeprosić. Byłam taka niemiła, a ty naprawdę jesteś spoko. Polubiłam cię, chociaż wcale tego nie planowałam- Usłyszałaś jego śmiech.

Czy on właśnie się z ciebie śmiał?

   -Nie no, ja ciebie też polubiłem, chociaż wcale tego nie planowałem- Dopiero wtedy zdałaś sobie sprawę, jak głupio to brzmiało, ale przynajmniej było szczere. Lou otworzył jakieś drzwi, które zaraz się za nim zamknęły. Zostałaś sama w wielkim salonie. Było cicho, ale to pozwalało ci się odprężyć. Od roku mieszkałaś sama i byłaś odzwyczajona od hałasu. Zeszłaś z kanapy by się trochę rozejrzeć. Spojrzałaś za okno, ale deszcze wciąż nie przestawał padać. Podeszłaś do jakiejś półki gdzie były zdjęcia 1D, jak byli mali. Pierwsza osoba na którą spojrzałaś był Mulat. Taki mały słodki Zayn. Potem twój wzrok powędrował na uśmiechniętego bruneta, poczułaś jak twoje kąciki ust się podnoszą. Nie wyobrażałaś sobie Louisa bez uśmiechu. Nialla poznałaś od razu, chociaż miał ciemne włosy. Jego oczy wszędzie rozpoznasz. Harry na swoim zdjęciu miał krótkie proste włosy. Jak nie on. A Liam... Liam nic się nie zmienił. Wyglądał teraz tak samo jak na zdjęciu, no poza tym, ze miał jakieś jedenaście lat więcej. Uwielbiałaś zdjęcia, to była pierwsza rzecz na jaką patrzałaś, gdy byłaś w czyimś domu. Fotografie to historia ujęta w jednym ujęciu. Zawsze wydawało ci się to tajemnicze i magiczne, że jedno zdjęcie potrafi pomieścić tyle wspomnień. Niechętnie odeszłaś od półki i podeszłaś do drzwi, którymi wyszedł Lou. Jednak nie był to najlepszy pomysł. Chłopak właśnie wychodził z filiżankami pełnymi gorącej herbaty. W sumie to pustymi, bo ich zawartość znalazła się na twojej bluzie. Dobrze, że była gruba, bo inaczej miałabyś cały brzuch oparzony i nie tylko brzuch. Jednak po zetknięciu się z gorącym, mokrym materiałem, parzyło. Szybko ją ściągnęłaś, żeby nie mieć oparzeń. Był jeden problem. Pod nią miałaś tylko stanik. Fajnie, ze przypomniało ci się to jak już ściągnęłaś tą bluzę. Całe szczęście Lou odwrócił się przewidując twój ruch.

A może odwrócił się dopiero wtedy, gdy ja ściągnęłaś?

   -Przepraszam, ja hm... pójdę przynieść ci coś do ubrania- Nie zdążyłaś nic powiedzieć, bo Lou zniknął za drzwiami. Korzystając z jego nieobecności wytarłaś mokry dekolt rękawem bluzy. Po chwili usłyszałaś pukanie do drzwi.

   -Mogę wejść? Przyniosłem ci koszulkę.

   -Jasne i tak mnie już widziałeś- Chłopak wszedł do pokoju i patrzał na twoją twarz dzielnie omijając miejsca, w które najchętniej by spojrzał. Wyciągnął w twoją stronę rękę, trzymającą białą koszulkę. Wzięłaś ją od niego i ubrałaś.

   -Twoja?

   -Tak, może zrobię nam nowej herbaty. Jeszcze raz przepraszam- Znów zostałaś sama. Tym razem jednak poszłaś za nim. Weszliście do kuchni. Była wielka. Bardzo wielka. Twoja to było nic w porównaniu do tej.

   -Wow...

   -Coś mówiłaś?

   -Ja tylko... Ładna kuchnia, zresztą cały dom ładny.

   -Dzięki, ale to lepiej Niallowi i Harremu powiedz, bo to oni go znaleźli.

   -Jak ich spotkam to powiem- Na twoje słowa uśmiechnął się, ale przecież nie powiedziałaś nic śmiesznego.

   -Co powiesz?- Usłyszałaś głos za sobą. Odwróciłaś się i zobaczyłaś, kto wchodzi do kuchni. Był to Niall. Mogłaś się domyślić, że to będzie pierwsze miejsce, jakie odwiedzi, gdy wróci.

   -Że ładny dom znaleźliście.

   -Się wie- Otworzył lodówkę i zaczął wyciągać z niej różne rzeczy- Najlepsze jest to, że fanki nie wiedzą gdzie on jest. Chwila. Co ty tu właściwie robisz?

   -Nie martw się, ona nie wygada gdzie mieszkamy, prawda?- Lou spojrzał na mnie.

   -Jasne, że nie. Byli dzisiaj u mnie dziennikarze, wiem jakie to jest uciążliwe.

   -No widzisz? Byli u ciebie tak?

   -No tak

   -No to nie pozostaje ci nic innego jak zmienić mieszkanie, a właśnie, po co u ciebie byli?- Skrzywiłaś się.

   -Nie ważne Niall, lepiej się zajmij jedzeniem bo ja to zrobię.

   -Nie odważyłbyś się- Niall się szeroko uśmiechnął.
   -Założymy się?- Blondyn wyciągnął z lodówki pomarańczowe warzywo i ugryzł je. Lou się skrzywił i wyrwał mu to z ręki. Byłaś mu wdzięczna za to, że zmienił temat, ale kosztowało go to marchewkę. Biedny...
   -Dobra chłopaki uspokójcie się!- Stanęłaś między nimi patrząc raz jednemu, raz drugiemu w oczy. Dziwnie wyglądali. Niall trzymał w ręce marchewkę, a Lou kanapkę. Tak, załatwili sprawę jak prawdziwi mężczyźni- Jak dzieci...

   -Się odezwała dorosła- Szepnął pod nosem Niall, ale i tak go usłyszałaś.

   -Mam tyle samo lat co ty.

   -A nie wyglądasz- Blondyn zaczął działać ci na nerwy. Lou to chyba zauważył, bo wyciągnął w jego stronę rękę z kanapką. Niall zrobił to samo z marchewką.

   -Rozejm?- Spytał brunet.

   -Jasne- Wymienili się rzeczami, które trzymali w ręce i się uśmiechnęli do siebie.

   -Młody, żeby mi to było ostatni raz- Lou odsunął się od ciebie i podszedł do czajnika.

   -Ej, a co ty tu w ogóle robisz i czemu masz na sobie jego koszulkę?- Niall był zdezorientowany.

   -Zaprosił mnie, bo padał deszcz, a koszulka... Zrobił mi herbatę, ale ja jestem tak bardzo inteligentna i stanęłam przed drzwiami, którymi on wychodził.

   -Nie oparzyłaś się?

   -Nie, nic mi nie jest, ale dzięki, że pytasz- Spojrzałaś znacząco na Louisa, który nawet się tym ie zainteresował.

   -Przecież przeprosiłem...- I oglądałeś moje cycki... Tak, masz rację nie zasługuję na to żeby się zapytać czy nic się nie stało.

   -Tak przeprosiłeś.

   -Louu... Jesteś w domuu?- Usłyszałaś krzyki. Tylko jedna osoba mogła mieć taki zachrypnięty głos. Seksowny głos. Do kuchni wparował Harry w samych bokserkach. Tak, to zdecydowanie wynagrodziło ci to, że Louis gapił się na twoje cycki- O hej, nie widziałem, że mamy gościa. Jestem Harry.

   -Wiem kim jesteś- Uśmiechnęłaś się do niego. On zrobił to samo, ale mu wyszło to sto razy lepiej przez dołeczki w policzkach- Ja jestem [t/i].

   -Miło mi cię poznać. Hm.. czemu masz na sobie koszulkę Louisa?

   -A czemu ty nie masz na sobie nic?- Harry spojrzał w dół. Chyba nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że jest prawie nagi.

   -Ja, przepraszam- I zniknął za drzwiami, a Niall zaraz za nim z talerzem pełnym kanapek.

   -[t/i] herbata już jest, lepiej ją wypij, bo będziesz chora- Usłyszałaś głos Louisa. Odwróciłaś się w jego stronę. Stał oparty o parapet, trzymając filiżankę. Zrobiłaś to samo.

   -No to cisza się skończyła.

   -Na to wygląda. Zayn jest w domu. Chyba powinnaś z nim porozmawiać.

   -Tak, chyba powinnam...

   -To co? Zawołać go tu?

   -Nie, poczekaj, jeszcze nie teraz.

   -To kiedy? Im szybciej tym lepiej.

   -Ale teraz piję herbatę- Uśmiechnęłaś się do niego, a on odwzajemnił uśmiech. Staliście jeszcze chwilę, starałaś się, żeby trwała jak najdłużej, aż Lou poszedł po Zayna.

   -Po co ten kretyn kazał mi tu przyjść?- Usłyszałaś jego głos, gdy drzwi się otwierały. Chyba się ciebie tam nie spodziewał. Na pewno się ciebie tam nie spodziewał.

   -Cześć Zayn, chyba musimy porozmawiać...