niedziela, 24 marca 2013

28. I Wish. Cz. 3.

 Heej! ;)

Tak wiem, miałam to już dodać daaaaaawno temu, ale może dlatego, że czekaliście dłużej, bardziej się Wam spodoba. ;)
  A tak w ogóle, to chciałam Wam baardzo podziękować za ponad 29000 wejść! Gdy zakładałam tego bloga nie myślałam, że będzie Was tak dużo! xx
  I te komentarze... Nawet nie wiecie jaką radość sprawia nam czytanie ich! I jak cudownie jest wejść na bloga  i zobaczyć, że jest ich coraz więcej. A przez 3 ostatnie dni przybyło ich aż 14! To jest naprawdę coś..
Massive Thank You!
__________________________


   -Pa...- Zamknęłaś drzwi i oparłaś się o nie plecami. Znowu ścisnęło cię w żołądku, ale tym razem to uczucie było przyjemne. Zamknęłaś oczy i osunęłaś się na podłogę. Dobiegły cię wątpliwości. Znałaś go tylko dwa dni. Znaczy dłużej go znałaś. Wiedziałaś o nim wszystko, bo byłaś fanką ich zespołu, ale osobiście nie znaliście się zbyt długo. Nigdy nie wierzyłaś w miłość od pierwszego wejrzenia, ale teraz chyba zaczęłaś.
Z zamyśleń wyrwał cię telefon. Odebrałaś i usłyszałaś dobrze znany ci głos.
   -No hej, obiecałem, że zadzwonię i powiem jak poszło. No więc powiedziałem jej, ale nie wiem jak zareagowała.
   -Louis, gdzie ty do cholery jesteś? Jak mogłeś powiedzieć, że mnie kochasz, a potem sobie pójść.
   -Ja po prostu nie wiedziałem jaka będzie twoja reakcja. Widziałem jak się ucieszyłaś, gdy ci powiedziałem, że się zakochałem...
   -Mów gdzie jesteś. To nie jest rozmowa na telefon.
   -W domu, ale spotkajmy się w kawiarni. Za godzinę?
   -Nie, teraz!- Rozłączyłaś się. Pewnie myślał, że jesteś na niego zła. Trudno, należy mu się. Ubrałaś się, wsiadłaś do samochodu i pojechałaś pod umówione miejsce. W środku było mało ludzi. Zdziwiło cię to, bo była sobota i do tego pora śniadaniowa. Przeważnie jest tu tłok. Usiadłaś na swoim miejscu w samym kącie i czekałaś na Louisa. Zanim jednak on przyszedł podszedł do ciebie kelner. Ucieszyłaś się, gdy zobaczyłaś, że był to Sean.
   -No hej, jak tam z Riley?- Zapytałaś, gdy tylko do ciebie podszedł.
   -Dobrze. Nawet bardzo dobrze.
   -Macie zamiar być razem?- Chłopak się zdziwił.
   -My jesteśmy razem.
   -Naprawdę?! Ona mi nic nie powiedziała... Gratulację i szczęścia życzę.
   -Ja też wam życzę szczęścia.
   -Nam?- Teraz to ty się zdziwiłaś. Przecież nie wiedział o Louisie.
   -No podobno jesteś z tym Zaynem, czy jak mu tam...
   -Nie, to są plotki. Nigdy z nim nie byłam i nie będę. Możesz być pewny.
   -No dobra, całe szczęście, bo tacy ludzie jak on nie są odpowiednimi chłopakami dla ciebie.
   -Jacy ludzie? Nie znasz go.
   -A ty go znasz? Chodzi mi o to, ze jest sławny. Dla ciebie lepszy będzie ktoś zwykły.
   -Czyli jak ktoś jest sławny, to jest niezwykły?
   -Nie chodzi mi o to... Dobra porozmawiamy później. Jestem w pracy i mam klienta.-Wskazał ręką na drzwi. Stał tam Lou. Gdy cię zauważył, to od razu podszedł.
   -Przynieś mi to co ostatnio. Latte i lody.
   -Mi też- Powiedział Lou i zajął miejsce naprzeciwko ciebie- Przewróciłaś oczami na widok zdziwionej i zmartwionej twarzy blondyna. Całe szczęści nic nie mówił tylko odszedł od stolika.
   -Teraz mi powiedz co to miało być!
   -Nie bądź zła. Sama mi kazałaś powiedzieć co czuję.
   -Tak, ale myślałam, że chodzi o kogoś innego. Nie wiedziałam, że to ja.
   -A ty jesteś inna?
   -Nie, ja po prostu nie lubię, gdy ktoś ucieka.
   -Ja nie uciekłem. Chciałem tylko dotrzymać obietnicy-Nie odpowiedziałaś tylko się w niego wpatrywałaś- Dobra uciekłem, ale bałem się twojej reakcji. W sumie nadal się boję...
   -Ale nie masz czego- Ton twojego głosu się zmienił. Wiedziałaś jak on może się czuć, dlatego postanowiłaś trochę odpuścić.
   -Mam czego. Możesz mnie znienawidzić, a tego nie chcę.
   -Ale nie dałeś mi szansy odpowiedzieć- Przy waszym stoliku pojawił się kelner. Nie był to jednak Sean. Może już skończył, albo po prostu nie chciał do was podejść? Mężczyzna podał wam zamówienie i odszedł, zostawiając rachunek. Wzięłaś swój pucharek lodów i spojrzałaś na Louisa.
   -Teraz masz szansę.
   -Wiem. Gdybym cię znienawidziła, to nie spotkałabym się z tobą.
   -Czyli mnie nie nienawidzisz?
   -Tak, nie nienawidzę cię- Po tych słowach zaczęliście się śmiać.
   -[t/i] ja naprawdę cię kocham- wyciągnął ci z dłoni pucharek i chwycił je- I dlatego nie będę naciskał na ciebie. Wiem, że za krótko mnie znasz, by móc mnie pokochać.
   -Lou, a co jeśli twoja miłość jest odwzajemniona?
   -Co masz na myśli?- Zauważyłaś na jego ustach lekki uśmiech, który zniknął tak samo szybko, jak się pojawił.
   -Bo ja ciebie chyba też kocham.
   -Ale chyba robi wielką różnicę.
   -Wiem, dlatego dajmy sobie więcej czasu.
   -Dobrze.
  ~WIECZÓR~

   -Halo?- Odebrałaś telefon. Znowu dzwonił jakiś nieznany numer.
   -Hej, tu Lou. Masz plany na dzisiaj?
   -Nie mam, a co?
   -No to świetnie. Będę po ciebie za dwie godziny.
   -Alee Lou...- Rozłączył się. O co mu chodziło? Zadzwoniłaś na ten numer, ale nikt nie odbierał. Spróbowałaś na jego numer, z którego dzwonił do ciebie rano, ale ten, też nie odpowiadał. Weszłaś na twittera i napisałaś do Harrego z pytaniem czy wie o co chodziło Louisowi. Potem zdałaś sobie sprawę, że Hazza rzadko wchodzi na komputer, więc napisałaś do Nialla. Przy okazji usunęłaś spam w wiadomościach. Chcąc dowiedzieć się czegoś nowego, przejrzałaś twittera i dowiedziałaś się, że 1D gra dzisiaj koncert. Pewnie Lou chciał cię na niego zabrać. Tylko, był mały problem. Nie miałaś się w co ubrać. Poszłaś do sypialni, żeby znaleźć coś co się będzie nadawało, ale nic nie mogłaś wypatrzeć. Wtedy przypomniałaś sobie o sukience, którą mama kupiła ci krótko przed swoją śmiercią. Nigdy nie miałaś jej na sobie, bo bałaś się, że się zniszczy. To była jedyna pamiątka po mamie. Zajrzałaś głębiej do szafy i wyciągnęłaś pudełko. Otworzyłaś je i wyciągnęłaś niebieską sukienkę. Włożyłaś ją. Teraz idealnie na ciebie pasowała. Chociaż była trochę za krótka, bo sięgała do połowy ud. Zrobiłaś lekki makijaż i rozczesałaś włosy.
   Louis był dokładnie dwie godziny później. Pocałował cię w policzek a potem zlustrował wzrokiem.
   -Pięknie wyglądasz.
   -Ty też całkiem dobrze- Uśmiechnęłaś się do niego. Miał na sobie beżowe rurki i szarą koszulkę. Wyglądał... Jak Louis.
   -Pewnie już wiesz gdzie cię zabieram, skoro się tak ubrałaś.
   -Nie trudno było się domyślić.
Wsiedliście do samochodu i ruszyliście w stronę centrum. Pod budynkiem, w którym miał odbyć się koncert tłoczyło się tysiące ludzi. Weszliście bocznym wejściem i ruszyliście w stronę garderoby chłopaków. W środku był tylko Niall. Chodził w kółko wydobywając dziwne dźwięki z gardła. Spojrzałaś na niego, a on się uśmiechnął.
   -Wybacz, staram się rozluźnić struny głosowe.
   -Nie ma sprawy. Palce rozluźnij.- Powiedziałaś patrząc na gitarę, która leżała na fotelu. Od razu domyśliłaś się, że to on będzie grał.
Do pomieszczenia wpadł Liam i Zayn. Zrobiło ci się strasznie głupio. Mu chyba jeszcze bardziej. Wchodząc, śmiał się, ale kiedy tylko cię zauważył od razu uśmiech zniknął z jego twarzy.
   -Co ty tu robisz?- Spytał dziwnie spokojnym głosem.
   -Ja... Louis mnie zaprosił.
Lou i Zayn spojrzeli po sobie. Widać było między nimi jakąś rywalizację. Nie wiedziałaś co masz zrobić. Nie chciałabyś być teraz na miejscu Zayna.
   -To dobrze, że przyszłaś- Zdziwiło cię to. Myślałaś, że się wkurzy, że nie będzie chciał cię widzieć. A może po prostu wszystko przemyślał i doszedł do wniosku, że nic z tego nie będzie.
Chwilę później stałaś obok Danielle i oglądałyście koncert. Zastanawiałaś się skąd oni mają tyle energii. Tańczą, skaczą, wygłupiają się i do tego śpiewają. Każdy normalny człowiek by się zmęczył, ale nie oni. Widać, że sprawiało im to radość. Po kilku piosenkach mieli przerwę. Poszłaś z Danielle do garderoby, żeby pogadać z chłopakami. Gdy tylko tam weszłaś Louis cię objął. Nie sprzeciwiłaś się. Czułaś coś do niego i to coś mogło być miłością. Spojrzałaś w miejsce, w którym przed chwilą siedział Mulat, ale nie było go tam. Nialla też nie było. Chciałaś wykorzystać sytuację i obróciłaś się w stronę Louisa tak, że teraz mogłaś patrzeć mu w oczy. Uśmiechnął się. Staliście tak przytuleni przez chwilę, a potem jego usta znalazły się na twoich. Odsunęłaś się, ale nie na długo. Ponownie wpiłaś się w jego usta.
Chwyciliście się za ręce i ruszyliście w stronę sceny. Wszyscy już na was czekali. Puściłaś rękę Louisa, ale on znowu cię przyciągnął i pocałował. Tylko, że teraz wszyscy to widzieli. Nawet Zayn. Dobiegły cię oklaski chłopaków. Wszystkich poza Zaynem. On stał nieruchomo i na was patrzał. Zrobiło ci się głupio. Nie wiedziałaś jak się zachować. Lou chyba to wyczuł, bo wszedł na scenę. Ty szybko poszłaś na swoje poprzednie miejsce. Czekała tam już Danielle.
   -Gratulacje.
   -Co?
   -No gratulacje. Widziałam ciebie i Louisa.
   -Ale my nie jesteśmy razem... jeszcze.
   -Kochasz go?
   -Tak- Odpowiedziałaś bez wahania, co cie zdziwiło.
   -No więc teoretycznie jesteście razem. [t/i], mu naprawdę zależy.
   -No tak, ale co z Zaynem?
   -Nie przejmuj się. On sobie poradzi.
   -Szkoda mi go. Nienawidzę się za to, że go tak zraniłam.
   -Nic nie zrobiłaś...- Nie słyszałaś reszty, bo zaczęły się pierwsze fragmenty piosenki. Przeszedł cię dreszcz, gdy usłyszałaś głos Mulata.
He takes your hand
I die a little
I watch your eyes
And I'm in riddles
Why can't you look at me like that

    Śpiewając patrzał wprost na ciebie. Po policzku spłynęła ci łza. Szybko ją przetarłaś Nie spodziewałaś się tego, co stało się później. Nie mogłaś nic zrobić. Stałaś wryta. Zayn skończywszy swoją zwrotkę, podbiegł i cię pocałował. Nie odwzajemniłaś pocałunku, ale też się nie odsunęłaś. Nie musiałaś. Louis zrobił to za ciebie. Stali tam i wpatrywali się w siebie. Nie mogłaś na to patrzeć. Nie chciałaś. To było za dużo. Z jednej strony kochałaś Louisa, chciałaś z nim być, ale nie mogłaś tak zranić Zayna. Odwróciłaś się i wybiegłaś. Biegłaś między rozkrzyczanym tłumek nastolatek. Przepychałaś się cała zapłakana. Nikt nie zwrócił na ciebie uwagi. Jednak w pewnym momencie coś cię zatrzymało.

Cause I got three little words
That I've always been dying to tell you

    Nie chciałaś się odwrócić. Nie chciałaś znowu widzieć oczu Zayna skierowanych w ciebie. Jednak to zrobiłaś. Harry i Niall go obejmowali, a Liam i Lou zniknęli ze sceny. Było strasznie cicho. Fanki wpatrywały się w ciebie ze złością, a na Zayna z litością. Nie mogłaś im tego zrobić. Ani chłopakom, ani fanom. Nie mogłaś zniszczyć tego wspaniałego zespołu jaki tworzyli. Wybiegłaś na zewnątrz. Padał deszcz, ale nie zatrzymało cię to. Biegłaś ulicami Londynu, niezdarnie omijając pieszych. Co chwilę na kogoś wpadałaś. Jednak nie obchodziło cię to. Nagle się zatrzymałaś. Poznawałaś to miejsce. Stałaś dokładnie tam, gdzie wtedy, gdy pierwszy raz spotkałaś Louisa. Rozpłakałaś się. Naprawdę kochałaś tego zielonookiego bruneta. Kochałaś Louisa, ale to się nie liczyło. Musiałaś zniknąć z jego świata. Tak będzie najlepiej. Nie odwracając się pobiegłaś prosto do swojego mieszkania. Nie dotarłaś tam. Nagle zaczęło ci ciemnieć przed oczami, zakręciło ci się w głowie, zaczęłaś niewyraźnie widzieć i słyszeć.
    Poczułaś czyjś uścisk na dłoni. Powoli otworzyłaś oczy, ale zalało cię białe, jaskrawe światło i znów je zamknęłaś. Gdy twój wzrok przyzwyczaił się do jasności znów spróbowałaś je otworzyć. Poznałaś, że jesteś w szpitalu. Przed tobą stał Mulat. Odwróciłaś się w stronę osoby, która trzymała cię za rękę. Wiedziałaś kto to, ale chciałaś zobaczyć jego twarz.
-Louis...- Podniosłaś się, ale zaraz tego pożałowałaś, bo zakręciło ci si w głowie.
   -Leż. Jestem tu. Zemdlałaś na ulicy. Zadzwonili do Riley, a ona do mnie.- Znów się podniosłaś i tym razem nic się nie stało.
   -Ja przepraszam za wszystko. Nie chcę, żebyście się rozpadli. Dziewczyna nie powinna zniszczyć największej na świecie przyjaźni. Nie możemy Louis...
   -Lou, możesz nas zostawić, muszę z nią porozmawiać- Usłyszałaś głos Zayna. Spojrzałaś w jego stronę. Już nie patrzał na ciebie tak jak na koncercie.
   -Jasne- Wyszedł, a Mulat zajął jego miejsce.
   -[t/i] przepraszam. Nie powinienem był tego robić. Nie powinienem był cię pocałować, ale to było silniejsze. Potem jednak, jak już to się stało, wiedziałem, że to złe. Najgorsze było to, że nic nie czułem. Potem chciałem coś zrobić. Ale ty wybiegłaś. Powiedziałem Louisowi, że ma za tobą biec, ale zgubił cię. Przepraszam.- Nie spodziewałaś się tego. Myślałaś, że znowu będzie chciał powiedzieć jak bardzo cię kocha.
   -Dziękuję- Przytulił cię i wyszedł. Myliłaś się co do niego. Mogłaś go zrozumieć. Dla osoby, którą kochasz zrobiłabyś wszystko, ale trudno odróżnić miłość od zauroczenia.
   -[t/i] lepiej się już czujesz?- Obok ciebie znów usiadł Louis. Pocałowałaś go. Nie spodziewał się tego. Odsunęłaś się kilka centymetrów i spojrzałaś w jego oczy.
   -Kocham cię, Louis.

__________________________

I jak? Podoba się?
Pamiętajcie:
5 KOMENTARZY= NOWY IMAGIN! 

Love You All! ♥
 ~Evie.xx

czwartek, 21 marca 2013

27. My blood is drowning in alcohol +18

Witajcie, Directioners (i inni, którzy tego bloga czytają)! 
Trudno uwierzyć, że odkąd dołączyłam do Evie i Oli, w ciągu tak krótkiego czasu pojawiło się kolejnych 3000 wejść!
Chciałabym Wam podziękować za miłe komentarze pod imaginem z Niall'em, nie sądziłam, że zostanie on tak ciepło przyjęty! (Dodałam go pod presją Evie oraz Oli, to nie było w planach! XD)
I tym razem, na Wasze życzenie, imagin +18 z Zayn'em (I jak tu nie wyjść na niewyżytą fankę 1D? XD). Miłego czytania, and REMEMBER: 5 komentarzy a będzie następny!
PS. Już niedługo pojawi się 1 rozdział opowiadania o Larry'm. xx


Drzwi uderzyły z impetem o ścianę hotelowego pokoju. Ty podskoczyłaś na kanapie ze strachu. Była trzecia nad ranem, kiedy Zayn przekroczył próg ledwo stojąc na nogach. Kołysał się we wszystkie strony. Śpiewał pod nosem piosenkę z przesłuchania: You should let me love you... Podniosłaś się, spoglądając jak twój chłopak zatacza koła i bełkocze pod nosem słowa piosenki.
— Zayn? Gdzie żeście się upili? — zapytałaś cicho. Nigdy wcześniej nie miałaś okazji widzieć swojego chłopaka w takim stanie. Zayn pił z umiarem, przynajmniej gdy w pobliżu byłaś Ty. Obydwoje byliście zdania, że wolicie pieniądze na alkohol przeznaczyć na spalenie jointa. Toteż ten widok zbił Cię z tropu.
— W samo... Samolocie. — mruknął, kierując się w twoją stronę. Stałaś nieruchomo, kiedy Zayn zrobił kilka kroków i już dotykał Cię po włosach, przyciągając mocno do siebie.
— Połóż się lepiej spać. — szepnęłaś, wyrywając mu się z uścisku. Ale ten nie dawał za wygraną. Trzymał Cię mocno, już odszukując w panujących ciemnościach twoich ust. Wpił się w nie mocno, przygryzając twoją dolną wargę. Jedyne, co w tamtej chwili czułaś to zapach taniej whisky, typowej dla samolotów.
— Zayn, jeśli mnie kochasz, to zostaw mnie i idź spać. — powiedziałaś, reagując nieco za ostro. Pijani ludzie to ostatnie co miałaś ochotę oglądać tego wieczoru. Spędziłaś go sama przed telewizorem, mając nadzieję, że Zayn wróci o wiele wcześniej z Francji. Nawet nie raczył odebrać od Ciebie telefonu.
Malik momentalnie przestał. Spojrzał na Ciebie płonącymi oczyma.
— Dobrze — mruknął zgryźliwie. Zatoczył kolejne koło, po czym wrócił i niemalże rzucił się na Ciebie. Objął mocno w pasie jedną ręką, drugą przycisnął do twojego pośladka. Jego pocałunek był natarczywy, tak samo jak zachowanie.
Wymierzyłaś mu cios w klatkę piersiową, odpychając tym samym Zayn'a od siebie. Aczkolwiek on potraktował to tylko jako zaczepkę. Znów Cię chwycił, ale w porę odskoczyłaś.
— Czy ciebie do reszty... — zaczęłaś, ale utkwiwszy wzrok w twarzy Zayn'a, nie dokończyłaś. Staliście i po prostu na siebie patrzyliście. Już zapomniałaś, jakie miałaś szczęście. Ty, zawsze szara myszka, zakompleksiona nastolatka zwróciłaś na siebie uwagę faceta, którego uważałaś za najprzystojniejszego na świecie. Pełnego seksapilu. Tylko Zayn Malik wyglądał tak seksownie paląc papierosa. Czy to nie dziwne?
Wystarczyło, że wasze oczy się spotkały - twoje piękne szmaragdowe, przywodzące na myśl wiosenną trawę, a jego piwne, wyglądające niczym czeluść, w której się zatapiałaś bez końca - a wszystko było jasne.
Zayn podniósł Cię za pośladki, a Ty oplotłaś go nogami. Poczułaś, że zderzasz się ze ścianą, ale wcale Ci to nie przeszkadzało. Całowałaś Zayn'a zachłannie, jakby świat miał się jutro skończyć. Wplotłaś palce w jego ciemne włosy, jeszcze bardziej go do siebie przyciągając. Z kolei zimne, smukłe palce Zayn'a powędrowały pod twoją jasną koszulkę. Jednym zwinnym ruchem odpiął stanik, rzucił go za siebie. Rozerwałaś jego koszulę, a echem w pokoju odbił się odgłos upadających guzików. Obydwoje zjechaliście po ścianie. Zayn ułożył Cię na lodowatych panelach, ściągając z Ciebie spodnie razem z majtkami. Kiedy już leżałaś całkiem naga, delikatnie zaczął ssać twoje sutki, a Ty wolną ręką zsunęłaś z niego spodnie. Już czułaś jak ciepło powoli rozchodzi się po twoim ciele, jak po plecach przeszedł znajomy dreszczyk podniecenia.
Nie zdążyłaś jęknąć, kiedy Zayn był już w Tobie. Ruszał się coraz szybciej i szybciej, całował Cię i posuwał coraz agresywniej. Jego piwne oczy płonęły, a to, co wyprawiał językiem było nieporównywalne do niczego. Po chwili czułaś, że zaraz będziesz szczytować, Malik tak samo.
Mocno wbiłaś paznokcie w jego plecy, a z każdym jego kolejnym pchnięciem rysowałaś na nich czerwone kreski. Wydawałaś z siebie takie jęki, że przez chwilę przez myśl przeleciało Ci, czy oby nie słyszy was cały hotel.
W tej samej sekundzie Zayn uderzył pięścią w podłogę, a Ty poczułaś, że jesteś u szczytu rozkoszy. Twój płytki oddech powoli zaczynał się wyrównywać. Nad uchem słyszałaś tylko dyszenie Zayn'a.
— Nigdy więcej nie mów, że 'jeśli mnie kochasz'... — szepnął ochryple. — Kocham cię mimo wszystko.
Ty uśmiechnęłaś się, czując jak usta Zayna znów musnęły twoje wargi.

by Maya Malik xx

piątek, 15 marca 2013

26. Lucky Bracelet.

Cześć! :D 
Mam już zaczętą drugą część As Long As You Love Me, więc następny mój post tutaj, to będzie właśnie to. 
Niedawno na religii opowiadałam Ewie, jak to spotkam kiedyś Horana. XD A ona zaproponowała, żebym to napisała. No więc wyszło coś takiego - Szczęśliwa Bransoletka. Taki typowy, słodki imadżinek. :3 Nigdy nie pisałam takiego czegoś. :P 
Od razu mówię, że kawiarnia jest WYMYŚLONA. Nigdy nie byłam w Dublinie, więc nie mam pojęcia, czy jest tam taka Heaven. :3
To chyba na tyle. :)
Pamiętajcie : 5 komentarzy - następny imagin. :) 
Enjoy. xx





Szłaś sobie spokojnie po ulicach Dublinu. W pewnym momencie kilkaset metrów przed sobą zobaczyłaś sporą grupę dziewczyn. Chwilę później usłyszałaś ich radosne piski i zaczęłaś się zastanawiać, co jest powodem ich zachowania. Wtedy ponad ich okrzyki pełne radości wzbił się głęboki głos mężczyzny.
- Dobra, dziewczyny! Bardzo nam przykro, ale spieszy nam się!
Spomiędzy dziewczyn wyszedł dorosły mężczyzna, który pewnie mówił o pośpiechu, a zaraz obok niego przecisnęli się dwaj chłopcy. Wyglądali na około 20 lat. Ruszyli w twoją stronę, zostawiając za sobą tłum dziewczyn. Szłaś i patrzyłaś na nich, bo kogoś ci przypominali. Jeden miał ciemne włosy postawione do góry i  był mulatem, a drugi był blondynem z ciemnymi odrostami. Patrzyli w twoją stronę. Gdy byli zaledwie kilka metrów od ciebie, zauważyłaś, że blondynowi zsunęła się z nadgarstka bransoletka, a on tego nie zauważył. Mijając cię, obaj posłali ci czarujące uśmiechy, które odwzajemniłaś. I wtedy cię olśniło.
Zayn Malik i Niall Horan z One Direction.
Nie byłaś fanką tego zespołu, ale niektóre piosenki mieli niezłe. I przypomniało ci się to, że akurat koncertowali w Irlandii.
Przystanęłaś nad zgubą chłopaka, podniosłaś ją i przyjrzałaś się dokładnie.
Tak, to była bransoletka Nialla. Ta, którą zawsze nosił na nadgarstku.
Wiedziałaś, że musisz ją oddać. Odwróciłaś się, jednak chłopcy z ochroniarzem zniknęli już za jakimś budynkiem. Ponownie spojrzałaś na rzecz w swojej dłoni, po czym zacisnęłaś palce, a potem włożyłaś ją do torby i poszłaś dalej w stronę uczelni.

***

Wykończona, zamknęłaś za sobą drzwi na klucz i położyłaś torbę na podłogę obok kanapy, na którą sama zaraz się rzuciłaś. Zamknęłaś na chwilę oczy. Miałaś ciężki dzień, kilka zaliczeń i sprawy dotyczące dalszych studiów. Lecz wtedy w umyśle pojawił ci się obraz drobnego przedmiotu dobrze schowanego w twojej torbie.
Usiadłaś prosto, po czym sięgnęłaś po torbę i wyciągnęłaś z niej bransoletkę. Torba spadła na ziemię, ale ty już przyglądałaś się rzeczy leżącej na twojej dłoni. Siedziałaś tak chwilę, a potem poszłaś po laptopa, z którym z powrotem usiadłaś na kanapie. Wystukałaś ‘Niall Horan’ i weszłaś od razu na grafikę. Pierwsze zdjęcie, jakie napotkałaś, idealnie pokazywało bransoletkę Horana.


Nawet nie pomyślałaś o tym, co robisz, i założyłaś bransoletkę na nadgarstek. Następnie poszukałaś Nialla na Twitterze, co nie było trudne, biorąc pod uwagę jego sławę. Kliknęłaś ‘follow’, a potem twój wzrok padł na ostatni tweet Horana.
Zgubiłem szczęśliwą bransoletkę…
Delikatnie uśmiechnęłaś się do siebie, bo od początku czułaś, że przedmiot jest w jakiś sposób ważny dla blondyna.
Na czytaniu o chłopakach spędziłaś cały wieczór. Musiałaś przyznać, że wkręciło cię to wszystko. Obawiałaś się reakcji przyjaciółki, która ich kochała, na wieść o tym, że złapałaś One Direction Infection.
I wtedy pojawiła się nowa interakcja. Serce zabiło ci szybciej, gdy zobaczyłaś, kto zaczął cię obserwować, a potem stanęło.
‘Niall Horan followed you.’
O w mordę, pomyślałaś. Niall zaczął cię obserwować! W środku cała byłaś podjarana, skakałaś i wrzeszczałaś jak jakaś kretynka, ale na serio po prostu siedziałaś i patrzyłaś się na monitor. Trochę trwało, zanim otrząsnęłaś się z szoku. Sięgnęłaś po telefon leżący koło ciebie i nawet nie patrząc, wystukałaś numer Eve.
- Co tam? – usłyszałaś po trzech sygnałach.
- Eve, uwierzysz mi, jak ci powiem, kto mnie follownął na Twitterze? – zapytałaś od razu.
- Nie wiem, pewnie tak – zaśmiała się. – Kto? Mam się bać?
- Nazywa się Niall Horan i ma kilka milionów obserwujących…
- Niall Horan?
- Tak, Niall Horan.
- Pierdolisz – stwierdziła, ale słychać było, że jest niepewna.
- Nie – oburzyłaś się. – Widziałam go dzisiaj, follownęłam go, a teraz on mnie.
Za chwilę zapadła cisza przerywana tylko cichym oddechem Eve.
- O FAP – powiedziała w końcu. Eh, jak zawsze, musi to mówić. – Poważnie? O ja… o ja…
- Eve, uspokój się, czopku.
- Może jeszcze mi powiesz, że wiesz, o co chodzi z tą zaginioną bransoletką, co? – zapytała sceptycznie.
- Właściwie… - zaczęłaś i odruchowo spojrzałaś na nadgarstek, na którym wisiała ozdoba. – Ja tylko znalazłam jego bransoletkę.
Od razu zażądała wszystkich szczegółów, więc opowiedziałaś jej dokładnie to, jak znalazłaś bransoletkę, chociaż nie uważałaś, że jest w tym coś, co można byłoby pominąć. Widziałaś jak spada z ręki Nialla, podniosłaś ją, ale jego już nie widziałaś, więc postanowiłaś zachować zgubę.
- Co teraz zrobisz? – zapytała, gdy skończyłaś mówić, a ona skończyła się podniecać.
- A co mam zrobić? Muszę mu jakoś oddać tą bransoletkę.
- Kochana, to musi być jakiś znak.
- Jaki znowu znak, do cholery? – O czym ona znowu pieprzyła?
- No wiesz, znalazłaś jego bransoletkę, więc musisz mu ją oddać. Spotkacie się, na pewno się polubicie…
- Eve, stop! Przestań mówić – przerwałaś jej. – Nie będzie żadnego ‘na pewno się polubicie’, jasne? Spotkamy się, oddam mu bransoletkę, może poproszę o autograf i po sprawie.
- Naprawdę nie będziesz chciała z nim trochę porozmawiać? Ani kilka minut? Nawet jeśli to on zaproponuje dalszą rozmowę? – słychać było, że nie potrafi uwierzyć w takie coś.
- Jestem zmęczona. Pogadamy jutro, okej? Pa – rozłączyłaś się, nie dając jej dojść do słowa.
Postanowiłaś napisać do Nialla prywatną wiadomość. Miałaś tylko nadzieję, że ją zauważy. I że będzie chciał się z tobą spotkać, aby odzyskać bransoletkę.
Cześć Niall – napisałaś. – Widziałam cię dzisiaj na mieście. Znalazłam twoją bransoletkę.
Wysłałaś, odstawiłaś laptopa na stolik i poszłaś do kuchni w celu zrobienia sobie czegoś do zjedzenia. Masz tak od zawsze. Jesz, jesz, a nie tyjesz. Lubiłaś jeść. Zastanawiałaś się, czy Niall ci odpisze. W końcu to gwiazda.  Zrobiłaś sobie herbatę i kanapkę z sałatą, pomidorem i szynką, a następnie wróciłaś do salonu. Czekała na ciebie miła niespodzianka w postaci wiadomości. Od Horana, nawiasem mówiąc. Uśmiechnęłaś się do siebie i kliknęłaś, żeby odczytać.
Hej. :) Naprawdę?
Nawet taki krótki tekst cię zdziwił. Nie sądziłaś, że odpisze.
Naprawdę. :) Znalazłam ją na chodniku zaraz po tym, gdy spadła ci z ręki, co też widziałam. :D
Nie wiedziałaś, czy zaproponować spotkanie. Mogłoby wyjść trochę dziwnie.
Nie wiem, czy ci wierzyć – napisał. – Możesz być, no wiesz, jakąś fanką, która chce mnie porwać i zgwałcić o.O
Wybuchłaś głośnym śmiechem, gdy to poczytałaś. O, tak, bo ja mam ochotę cię zgwałcić, Horan, pomyślałaś.
Odkryłeś moją tajemnicę. To miało nie wyjść na światło dzienne. :< Teraz nic ci nie zrobię…
Kto by pomyślał, że prowadzisz rozmowę z TYM Niallem Horanem. Jeszcze kilka dni temu nawet nie pomyślałaś o pisaniu z nim, ba, nawet go nie lubiłaś za bardzo, bo go nie znałaś.
Hahaha, widzisz. :D Ja jestem taki spostrzegawczy, że hej, normalnie. :D
Nie spostrzegłaś, że cały czas masz na ustach uśmiech. Musiałaś przyznać, że z blondynem przyjemnie się pisze, chociaż pisaliście tylko chwilę. Nawet nie zdążyłaś odpisać, a pojawiła się kolejna wiadomość.
Żartuję oczywiście. Moglibyśmy się spotkać? Ta bransoletka jest dla mnie bardzo ważna.
Oczywiście, że możemy się spotkać. Przecież napisałam ci w sprawie bransoletki.
Dziękuję :) Kiedy i gdzie? Może w Heaven jutro o 17?
Pasuje idealnie. Będę. :)
Okej, będę czekać, dobranoc. X
Dobranoc, Niall. X
Zamknęłaś laptopa i poszłaś się myć. Jutro była sobota, więc miałaś wolne od studiów i pracy.

***

- Ja na twoim miejscu ubrałabym te beżowe rurki i tą koszulę w czarno-czerwono-białą kratę – powiedziała Eve, wynurzając się z twojej dużej szafy.
Ty siedziałaś po turecku na łóżku i bez słowa słuchałaś tego, co mówiła. Co pół minuty zmieniała koncepcję twojego stroju na spotkanie z Niallem. Według ciebie przesadzała. W końcu tylko dasz mu tą bransoletkę i tyle. Ale ona jak zwykle wszystko wyolbrzymiała.
- Jesteś tym razem pewna? – zapytałaś. – Czy za chwilę znowu wymyślisz coś innego?
- Nie, tym razem jest pewna – odpowiedziała i rzuciła w ciebie wybranymi ubraniami. Ściągnęłaś je z twarzy i spiorunowałaś przyjaciółkę wzrokiem. – No co?
- Nie uważasz, że trochę przesadzasz z tym wszystkim?
- Nie? – powiedziała zaskoczona. – Dziewczyno – usiadła koło ciebie i jedną ręką cię objęła – ty idziesz do najbardziej uroczej kawiarni w Dublinie z Niallem Horanem. Z NIALLEM HORANEM. Powtórzyć jeszcze raz czy zrozumiałaś?
Patrzyłaś na nią jak na idiotkę.
- Ja to rozumiałam. Tylko nie czaję, o co tyle szumu – strzepnęłaś jej rękę z ramienia i wstałaś, żeby się przebrać. – Oddam mu tylko tą jego bransoletkę i po sprawie.
- Mogę się założyć, że poprosi o twój numer – wypaliła.
Zastygłaś na chwilę w bezruchu, patrząc na nią wymownie, a potem mimowolnie zerknęłaś na swoje odbicie w wielkim lustrze. Delikatne rysy twarzy, duże zielone oczy i zakręcone na końcach blond włosy sięgające do połowy pleców. Twoje pełne usta zawsze były bladoróżowe. Miałaś 160 cm wzrostu. Szczupłe nogi, płaski brzuch i ładne wcięcie w talii. Nie byłaś też płaska. Nie lubiłaś o tym mówić, ale wiedziałaś, że masz idealną figurę i urodę. Jednak nie byłaś jakąś samolubną osobą, wręcz przeciwnie.
- Ale pojechałaś – stwierdziłaś w końcu, odwracając spojrzenie od odbicia.
- Mówię serio! – krzyknęła. – Możemy się założyć.
- Okej – powiedziałaś i wyciągnęłaś do niej rękę, którą ujęła. – O co?
- Po prostu o rację – zaproponowała i ‘przebiła’ wasze dłonie.

***

Lubiłaś kawiarnię Heaven. Zawsze panowała tu taka przyjemna atmosfera, a kawy mieli po prostu nieziemskie. Może to stąd nazwa. Niebo. Otworzyłaś drzwi i usłyszałaś delikatny dzwoneczek. Przekroczyłaś próg i od razu uderzył w ciebie ciepły podmuch o zapachu kawy. Uwielbiałaś kawę. Zamknęłaś za sobą drzwi i rozejrzałaś się po wnętrzu, odpinając jednocześnie płaszczyk. Na dworze było zimno, więc ciepło się ubrałaś. Było niewiele ludzi, co nawet ci odpowiadało, bo nie lubiłaś tłumów.
Wtedy z najdalszego kąta kawiarni wyszedł Niall. Był ubrany w granatowe rurki z niskim krokiem i białą koszulkę z sercem. Jego blond włosy postawione do góry, a na ustach pojawił się uśmiech. Ruszyłaś w jego stronę, ściągając płaszczyk.
- Ty musisz być [T.I.] – powiedział i wyciągnął do ciebie rękę. – Cześć. Jestem Niall. Miło mi cię poznać.
- Hej, mi ciebie też – odpowiedziałaś i usiadłaś naprzeciwko niego na kanapie obitej jasną skórą.
Położyłaś płaszczyk obok siebie i spojrzałaś na Horana, który, jak się okazało, przyglądał ci się z zaciekawieniem. Trochę cię to speszyło, ale nie dałaś nic po sobie poznać i uśmiechnęłaś się do niego.
- I co? Wyglądam jakbym chciała cię zgwałcić? – zapytałaś cicho, a w odpowiedzi otrzymałaś jego śmiech, na który zrobiło ci się dziwnie ciepło w środku.
- No właśnie nie. Tylko wyglądasz jeszcze ładniej niż na zdjęciach – stwierdził.
- Oh… E, dziękuję, Niall – podziękowałaś, a wtedy podeszła do was kelnerka.
- Witamy w Heaven. Czy mogę przyjąć zamówienie? – zapytała.
- Zamawiaj – zachęcił cię Niall.
- Poproszę czekoladowe cappuccino – powiedziałaś.
- Dla mnie zwykła kawa z mlekiem.
Kobieta zapisała i odeszła. Patrzyłaś chwilę za nią, a potem zwróciłaś swoje spojrzenie na Nialla, który ciągle na ciebie patrzył.
- Więc – powiedział w końcu. – Bransoletka, tak? Mam nadzieję, że nie jesteś jedną z tych dziewczyn, które chciałyby mnie tylko poznać…
- Nie, mam ją naprawdę – odpowiedziałaś i pogrzebałaś w kieszeni płaszcza, po czym wyciągnęłaś w jego stronę otwartą dłoń, na której leżała zguba.
- Boże – powiedział, wziął ją i od razu założył na nadgarstek. – Nawet nie wiesz, jak bardzo ci dziękuję! Jestem ci winny przysługę.
- Nie jesteś mi nic winny – odpowiedziałaś i uśmiechnęłaś się do niego.
- Jestem. Ta bransoletka jest dla mnie bardzo ważna.
Do waszego stolika podeszła kelnerka z waszymi zamówieniami. Postawiła przed tobą cappuccino, a do twojego nosa od razu dotarł cudowny zapach. Kobieta was zostawiła, a ty upiłaś malutki łyczek gorącego napoju.
- Więc, [T.I.] – powiedział Niall po chwili ciszy – opowiedz mi coś o sobie – poprosił.
Zrobiłaś to, o co poprosił. Bardzo miło wam się rozmawiało. Siedzieliście w Heaven półtorej godziny, a jak już musieliście się zbierać, to żadne z was nie chciało odchodzić. W końcu jednak wyszliście i staliście chwilę przy kawiarni.
- Zobaczymy się jeszcze kiedyś? – zapytał się Niall, gdy już opanowaliście któryś z kolei wybuch śmiechu.
- Mam nadzieję, że tak – odpowiedziałaś i przez kilka sekund patrzyłaś się w jego niebieskie oczy.
- Ja też – stwierdził. Wtedy zadzwonił jego telefon. – Przepraszam.
Uśmiechnęłaś się i patrzyłaś, jak odchodzi kawałek i odbiera. Rozmawiało ci się z nim cudownie i miałaś nadzieję, że zostaniecie chociaż dobrymi znajomymi. Polubiłaś jego głos, uśmiech, oczy. Ogólnie polubiłaś go całego.
- Za chwilę przyjdę – powiedział, rozłączył się w wrócił do ciebie.
- Już za tobą tęsknią? – zapytałaś.
- Jak widać – odpowiedział. – Dasz mi swój numer?
Czy ona zawsze musi wygrywać te wszystkie zakłady?, zapytałaś się w myślach.
- Jasne – zgodziłaś się i podyktowałaś numer Horanowi. – Dzięki za miło spędzony wieczór.
- Ja też dziękuję – powiedział i rozłożył ręce do uścisku. Objęłaś go i wtuliłaś twarz w jego szyję. Miał cudowne perfumy. Kolejna rzecz, którą w nim polubiłaś. Poczułaś się tak… bezpiecznie.
- Do zobaczenia – pożegnał się cicho i każde z was rozeszło się w swoją stronę.

***

Od waszego poznania minęły trzy lata. Od połowy tego czasu jesteście razem. Jak to Zayn mówi ‘Strasznie długo wam to szło’. Jesteście razem bardzo szczęśliwi i planujecie wspólną przyszłość. Pasujecie do siebie idealnie. Fanki cię polubiły i akceptują wasz związek, bo widzą, że Niall jest naprawdę zakochany. Tak samo jak ty. 


By Alex. x

niedziela, 10 marca 2013

25. This Can't Be How The Story Ends.

   Pewnie spodobał Wam się Imagin od Mai ;) Sądząc po komentarzach, to tak. ;3
  Bardzo rzadko zdarza się, że Imaginy są dodane dzień po dniu, ale właśnie skończyłam go pisać i chcę go jak najszybciej tutaj zamieścić, bo za niedługo przestanie mi się podobać i mogę go już nie wstawić..
  Piszcze co myślicie, bo jest trochę inny od wszystkich, które tu były. Myślę nad przerzuceniem się na pisanie pierwszoosobowe, ale to zależy od Was, jeśli Wam się dobrze to czyta, to chyba będę już wszystko tak pisała, ale jeśli wolicie narrację taką, jaka dotychczas była, to nic nie będę zmieniała. 
  I jeszcze jedna ważna informacja. Od teraz kolejne Imaginy pojawiać się będą, gdy będzie 5 komentarzy. 5 KOMENTARZY!
  Miłego czytania ;)
LOVE YOU ALL! ♥  




   Minęło już tyle czasu od tego feralnego dnia, gdy wszystko straciłam. Przyjaźń, rodzinę, miłość. Wszystko przez jedno wydarzenie, które już na zawsze odmieniło życie moje i innych.

 
    I'm locked up and waiting for you
    I've lost so much more then I'll ever know
    Love has the truth forgotten
    Find me now
    Before I lose it all
    I'm crying out



    Postanowiłam pogodzić się z przeszłością, bo inaczej będę tu tkwiła. Ciągle będzie mnie coś trzymało. Czas zrobić ten krok. Czas z tym wszystkim skończyć.

Mijałam właśnie skrzyżowanie, za którym to się stało. Weszłam na trawnik i się zatrzymałam. Bałam się tego, ale to było jedyne wyjście. Otworzyłam drzwi. Nie były zamknięte. Nawet jeśli by były, nie przeszkodziłoby mi to. Na początku zalała mnie fala wspomnień.

    Pierwsza wizyta w tym domu. Zupełny przypadek. Wracałam z pracy, gdy zaczął padać deszcz. W oknie stał on. Miał kręcone włosy i urocze dołeczki w policzkach. Pomachał mi. Najpierw się trochę przestraszyłam, ale potem uśmiechnęłam się do niego. Musiałam dziwnie wyglądać stojąc tam cała zmoknięta. Ale ten deszcz zmienił wszystko. Chłopak wyszedł z domu z parasolem. Chwilę później suszyłam się w jego łazience. To był mój najszczęśliwszy dzień w życiu.

Spotykaliśmy się codziennie. Zawsze gdy wracałam z pracy Harry stał w oknie i mi machał. Potem siadaliśmy na kanapie i rozmawialiśmy. Opowiadaliśmy sobie o wszystkim. Był moim najlepszym przyjacielem. On jedyny wiedział o mnie wszystko, a nawet więcej. Potrafił powiedzieć kiedy kłamałam. Nigdy nie mogłam zrozumieć jak, aż do pewnego dnia.
   -[t/i] musimy się spotkać. Ja już dłużej tak nie mogę. Muszę ci coś wyznać- Usłyszałam, gdy tylko odebrałam telefon. Zdziwiło mnie to. Co było, aż tak ważne, że musieliśmy się natychmiast spotkać?
   -Jasne, co się stało?

   -Dowiesz się wszystkiego. Nie chcę przez telefon. Otwórz drzwi.

   -Drzwi? Po co?- Usłyszałam dzwonek. Już wiedziałam po co. Rozłączyłam się i pobiegłam do wejścia. Wpuściłam go do środka, a chwilę potem jego usta znalazły się na moich. Zesztywniałam, ale potem oddałam mu pocałunek. Gdy dotarło do mnie co robię odsunęłam się od niego.

   -[t/i] ja cię kocham. Zakochałem się już wtedy, gdy stałaś pod moim oknem i się do mnie uśmiechnęłaś. Gdy weszłaś do mojego domu i zaczęłaś się suszyć. Zakochałem się w twoich oczach, w twoim uśmiechu- Odgarnął mi włosy z czoła i spojrzał głęboko w oczy. Przeszły mnie ciarki. Zadrżałam, a on przytulił mnie do siebie. To znaczy chciał przytulić, ale się odsunęłam. Znowu.

   -Harry. Wiesz, że jesteś najważniejszą osobą w moim życiu i dlatego nie chcę cię stracić. Wiem, że jak będziemy razem, to wszystko się zepsuje.- Czułam, że z każdym moim słowem on załamuje się. Ogień, blask, który był w jego oczach powoli gasł. Zamieniał się w czarną otchłań, która nie miała dna.

 
    Don't wanna be without you...

  
 -Nie musi tak być- Powiedział po długiej chwili milczenia. Jego głos drżał. Więc nie uwierzyłam w to.

   -Ale będzie.

   -Nie będzie. Ja cię kocham.

   -Ale ja ciebie nie- Uśmiechnął się. Nie wiedziałam z czego. Może wyczuł moją niepewność w głosie.

   -Kłamiesz. Teraz mam dowód, że ty też mnie kochasz.

   -A skąd ty wiesz, ze kłamię? Skąd masz pewność?

   -Zawsze wiem, kiedy to robisz- Jego głos powoli wracał do normy. Nie był już taki zimny, obcy.- Zawsze gdy kłamiesz twoja prawa brew się podnosi. Zauważyłem to już pierwszego dnia gdy się poznaliśmy.

Wtedy już wiedziałam jak to robił. Po jakimś czasie udało mi się zlikwidować ten nawyk, ale to nic nie zmieniło. Dalej wiedział kiedy kłamię. Robiłam to bardzo rzadko, ale jednak robiłam. Przez to wszystko się zepsuło. Wiedziałam, że tak będzie.



   -[t/i] mówiłem ci już jak bardzo cię kocham?- Uwielbiałam takie poranki. Otworzyłam oczy i pocałowałam go.

   -Mówiłeś, ale chętnie posłucham- Przysunęłam się do niego i przytuliłam go. Od dwóch miesięcy codziennie budził mnie tymi słowami. Tak, zamieszkałam z nim. To była najlepsza decyzja jaką podjęłam. Gdy wcześniej mieszkałam sama czułam w sobie pustkę. Powoli wpadałam w depresję. Budziłam się sama. Wychodziłam z domu zostawiając go pustym i wchodziłam też do pustego. Nikt na mnie nie czekał. Nikt za mną nie tęsknił. Gdy wprowadziłam się do loczka było zupełne inaczej. Gdy wracałam z pracy, jak zawsze, stał w oknie i mi machał. To była już nasza tradycja. Zdarzały się też dni, gdy musiał gdzieś wyjść. Próby, koncerty... Często tak było, ale zawsze coś na mnie czekało. Kwiaty, czekoladki, liściki z napisem „KOCHAM CIĘ, TWÓJ HARRY :*”. Wieczorami nie było już tak cicho jak wcześniej. Nie spędziłam żadnego wieczoru sama. Często odwiedzali nas chłopaki, albo po prostu byliśmy sami ii... No, zajęliśmy się sobą. Co jakiś czas chodziłam z nimi na koncerty, albo próby. Wszystko było takie, jak od dziecka marzyłam. Tylko, głupia ja musiałam wszystko zniszczyć. Przez jedno małe kłamstwo.



      Can't ever get it right
     No matter how hard I try
     And I've tried



   Przytuliłam go. Z całej siły. Najmocniej jak umiałam. Wiedziałam, że prędko się nie zobaczymy. Nie wiedziałam tylko, że już wcale. Staliśmy przed domem, ciągle się tuląc. Wiedziałam, że nie będę mogła się z nim rozstać. Znowu wrócą te dni, gdy byłam sama.

   -Harry, bo spóźnimy się na pierwszy koncert- Usłyszałam głos Zayna. Wkurzyłam się na niego. Rozstawaliśmy się na kilka miesięcy, a on nas poganiał. Słowa Mulata trafiły w Harrego z ogromną siłą, bo odsunął się ode mnie.

   -[t/i] Zayn ma rację. Muszę już iść. Nie płacz-Starł mi łzę z policzka.

   -Obiecaj, że gdy tylko będziecie mieli przerwę między koncertami to się spotkamy. Nieważne jak daleko byś był.

   -Obiecuję- Pocałował mnie. Był to bardzo długi pocałunek, ale potrzebowałam tego. Jechał w trasę koncertową, która miała trwać 6 miesięcy. To dosyć długie rozstanie. Bałam się, że znajdzie kogoś innego, że przez ten czas zapomni o mnie. Ten pocałunek upewnił mnie w tym, że tak się nie stanie. Odsunął się ode mnie, a ja patrzałam, jak wsiada do samochodu i odjeżdża. Teraz to ja machałam mu, a on się uśmiechał. Gdy zniknęli za zakrętem wróciłam do domu i zaczęłam płakać. Powinnam mu powiedzieć. Powinien był wiedzieć, że jestem w ciąży. Ale nie wiedział. Nie chciałam niszczyć jego kariery. Gdyby się dowiedział, na pewno by nie pojechał, a wtedy musieliby odwołać wszystkie koncerty, albo chłopaki grali by bez niego. Ta wiadomość pewnie by wszystko zrujnowała.



   -Co tam u ciebie? Wiesz jak bardzo tęsknię?- Uśmiechnęłam się. Minęło dopiero kilka godzin odkąd się ostatnio widzieliśmy, ale odległość robiła swoje. Miał przerwę po koncertach w Irlandii, więc przyjechał do domu, tak jak mi obiecał. Mogliśmy ze sobą spędzić tylko kilka godzin, ale to i tak dużo. Dobrze, że nie został na noc, bo by się domyślił. Brzuch już było mi widać, ale luźna bluzka go doskonale zakryła. Skrzywiłam się, a on to od razu zauważył- Co się stało?- Widziałam jego zmartwioną minę przez okienko wideo-czatu.

   -Nic się nie stało. Ja też za tobą tęsknie. Szkoda, że nie mogliśmy dłużej pobyć razem- Mówiąc to skupiałam całą uwagę na tym, żeby brwi pozostały nieruchome. Udało mi się. Uwierzył mi.

   -Harry, jutro mamy spotkanie z fanami, idź już spać.

   -Jasne, Lou, już idę- Louis... On od początku mnie nie lubił. Pewnie był zły na mnie o to, że zabrałam mu Harrego, co nie było prawdą. Może spędzali ze sobą mniej czasu, ale to nie była tylko moja wina. A może mi zazdrościł? Zawsze był jedyną osobą, której Hazza się zwierzał, a teraz ja zajęłam jego miejsce. Czułam się podle.

Cieszyłam się, że Louis go pogonił, bo nie musiałam dłużej kłamać.



      There's nothing left I used to cry,
     My conversation has run dry,
     That's what's goin' on,
     Nothing's fine. I'm torn...



   Zalało mnie kolejne wspomnienie. Te najgorsze. Mignęło mi bardzo szybko przed oczami. Krew. Dużo krwi. Czerwono-niebieskie światła migające przez okno. Ktoś mnie podniósł. Wsadzili mnie do pojazdu. Do karetki i wieźli do szpitala. Słyszałam rozmowy lekarzy. Wiedziałam, że to już koniec. Potem pytanie lekarza.

-Musi Pani podjąć bardzo ważną decyzję. Będziemy robić wszystko co w naszej mocy, żeby uratować was obu, ale jeśli nie będzie to możliwe, to mamy ratować Panią, czy dziecko?- Dziecko! Oczywiście, że dziecko! Chciałam im to wykrzyczeć. Chciałam dać im jakiś znak, że mają uratować ją, a nie mnie. Zamiast tego powiedziałam tylko jedno słowo.

   -Harry...

   Ciemność. Spadałam. Spadałam w otchłań która nie miała dna. Tak samo, jak ta w oczach Harrego. Wtedy gdy wyznał mi miłość. Dzięki temu wspomnieniu ciemność zmieniła się w jasny punkt, którym był on. Zielonooki brunet.



   Teraz stoję tutaj. W naszym starym domu. Wszystko jest takie samo, chociaż minęło kilka lat. Tylko jedno się zmieniło.

   -[t/i] chodź tutaj!- Usłyszałam niski zachrypnięty głos. Odwróciłam się. Stał tam. Ubrany był w granatową koszulę i ciemne spodnie. Włosy, jak zawsze, opadały mu na oczy. Gdy wymówił moje imię poczułam dziwne ciepło wylewające się z mojego ciała. Chociaż to było niemożliwe, bo ja nic nie czułam. Nie mogłam czuć.

   -Tato, ja się chcę jeszcze bawić- Mój wzrok skierował się na małą dziewczynkę, która stała w progu starej sypialni. Była prześliczna. Miała długie i kręcone włosy. Identyczne jak Hazza. Podeszłam do niej. Miałam wrażenie jakbym ją znała.

   -Chodź, muszę ci coś pokazać. Patrz co znalazłem- Podał jej jakieś zdjęcie. Nie jakieś, tylko moje zdjęcie. Dziewczynka uśmiechnęła się. Na widok jej dołeczków na mojej twarzy też zagościł uśmiech. Od bardzo dawna tego nie robiłam- To twoja mama.

Poczułam, że serce wali mi jak szalone, chociaż to było niemożliwe. Spojrzałam na nią i już wiedziałam skąd ją znam.

   -Tato, czemu ja jej nie znam?

   -[t/i]- przytulił ją. Widziałam pojedynczą łzę spływającą po jego policzku- Twoja mama nie żyje...


     Fight for me
     If it's not to late
     Help me breath again
     No this can't be how the story ends!

By Evie.xx