piątek, 18 stycznia 2013

21. I Wish. Cz. 2

 Heej ;) 
Wiem, że dawno nic nie było, ale już to naprawiam. 
Postanowiłam podzielić tego imagina na 3 części, bo nie mam go jeszcze całego napisanego, a trzeba coś dodać i podziękować Wam za ponad 10000 wyświetleń! Yeaah! Nawet nie wiecie ile to dla nas znaczy. xx
Naprawdę baardzo Wam dziękujemy i wiedzcie, że Was wszystkich kochamy ♥
Gdyby nie Wy, to ten blog by w ogóle nie istniał ;)
Dziękujemy również za komentarze, oczywiście mogłoby ich być trochę więcej, ale nie jest źle ;)

Love You All ♥
~Evie.xx
________________________________________________________________ 


   -Cześć Zayn, chyba musimy porozmawiać- Chwila ciszy... No jasne, najlepiej się nie odzywać. Tchórz- Ja chcę ci tylko powiedzieć...

   -Nie, to ja muszę coś powiedzieć- Tak musisz...- Tak dla jasności. Ja nie zerwałem z Perrie przez ciebie. Ty byłaś tylko jednym z wielu powodów, dla których to zrobiłem. Dzięki tobie zdałem sobie sprawę z tego, że jej nie kocham, że jestem z nią tylko dlatego... w sumie nie wiem dlaczego. Nie było niczego co by mnie przy niej trzymało.

   -Naprawdę jesteś strasznie samolubny.

   -Dlaczego? Miałem z nią być tylko dla litości? Ty byś tego chciała? Bo ja nie bardzo.

   -To dlaczego nie zerwałeś z nią wcześniej?

   -Bo miałem nadzieję, że jeszcze coś do niej czuję, ale nie. Już nic nie ma. Wszystko wygasło. To dzięki tobie się o tym przekonałem.

   -Ale ty mnie nie znasz.

   -Ale chcę cię poznać. Mam nadzieję, że mi pozwolisz. Mam nadzieję, że ty też chcesz.

   -Nie Zayn. Przykro mi, naprawdę, ale ja nic nie czuję.

   -Rozumiem, potrzebujesz czasu.

   -Nie. Nie potrzebuję czasu. Ja nie będę z tobą. To się nie uda.

   -Dobra, rozumiem- Chyba naprawdę rozumiał- Nie potrzebnie ci o tym mówiłem- A jednak nie rozumiał.

   -Przykro mi.

   -Nie, mi jest bardziej. Przeze mnie już zawsze będziesz miała plakietkę tej złej, która zniszczyła mój związek z Perrie.

   -Tak, zdaję sobie z tego sprawę, ale to nie przez ciebie- Spuściłaś głowę w dół, by uciec od jego spojrzenia.

Gdyby tylko się dało...

Poczułaś lekki podmuch i usłyszałaś kroki, a potem cisza. Oparłaś się o ścianę i osunęłaś na ziemię, a twarz ukryłaś w dłoniach. Chciałaś uciec przed wszystkimi. Chciałaś zniknąć. Kilka minut później poczułaś czyjąś dłoń na ramieniu. Podniosłaś głowę , a nad tobą stał Lou.

   -Zostaw mnie...

   -To jest mój dom i nie zostawię cię. Powiedz co się stało- chłopak zajął miejsce obok ciebie i spojrzał ci w oczy. Wydawało ci się to dziwne, więc znów spuściłaś wzrok.

   -Ja chyba powinnam już iść.

   -Ale zmokniesz.

   -Wysuszę się w domu- Stanęłaś i odwróciłaś się w stronę drzwi- Lepiej, żebym już szła.

   -Pozwól, że cię zawiozę.

   -Nie!- Odwróciłaś się, przez co znalazłaś się kilka centymetrów przed nim.

   -Dlaczego?

Głupie pytanie.

   -Jak to dlaczego? Wyobrażasz sobie co by było, gdy zobaczyli nas razem i w dodatku odjeżdżających z waszego domu? Już i tak mają o mnie złe zdanie. Nie chcę by było gorzej. Zrozum mnie.

   -Rozumiem, ale nie chcę, żebyś była przeze mnie chora.






   -Nie wiem, czemu się zgodziłam. Patrz ile ich tu jest!- Zatrzymaliście się parę metrów od wejścia do twojego mieszkania. Nie zauważyli was jeszcze, ale prędzej, czy później tak się stanie.

   -Nie martw się. Zrobimy tak. Ja wyjdę z samochodu i ich odciągnę, a ty wejdziesz do mieszkania.

   -Ale oni się zorientują, że przyjechaliśmy razem.

   -Nie zorientują się. Dobra ja idę. Jak będzie pusto to możesz iść.

   -Dziękuję- Bez zastanowienia pocałowałaś go w policzek, ale potem się odsunęłaś widząc jego wyraz twarzy. Był zdziwiony, speszony i zadowolony?

Nawet o tym nie myśl...

Louis wyszedł z samochodu i ruszył w kierunku przeciwnym do twojego mieszkania. Było tak jak planował. Wszyscy ruszyli za nim, a tym miałaś łatwe dojście do mieszkania. Przebiegłaś dzielącą cię odległość do drzwi i otworzyłaś je. Niall miał rację. Musiałaś kupić nowe mieszkanie. Przekręciłaś klucz w drzwiach i ściągnęłaś płaszcz i buty. Usiadłaś na kanapie i włączyłaś laptopa, ale zaraz go wyłączyłaś, bo wszędzie były twoje zdjęcia.

Niech oni już się odczepią!

Wzięłaś czystą pidżamę i bieliznę i poszłaś do łazienki. Ściągnęłaś koszulkę Louisa i przypomniałaś sobie o swojej, która została u nich. Trudno. Weszłaś pod prysznic z nadzieją, ze wszystko będzie dobrze.



~NASTĘPNY DZIEŃ, RANO~



    Dzisiaj budzik nie zawiódł i zadzwonił równo o siódmej. Wyszłaś z łóżka, przeciągając się. Weszłaś do łazienki i przepłukałaś twarz zimną wodą, by się rozbudzić. Szybko się ubrałaś i zjadłaś śniadanie. Byłaś gotowa do wyjścia. Oczywiście nie mogło się obyć bez przepychania między fotografami, którzy już od piątej czekali przed mieszkaniem. Dziwne, że im się chciało. Gdy parkowałaś przed biblioteką było strasznie cicho. Jak nigdy. Weszłaś do środka i też nic nie słyszałaś. Odwiesiłaś a wieszaku kurtkę i przeszłaś do pokoju szefowej. Zapukałaś do drzwi i chwilę potem przed tobą ukazała się niska, starsza kobieta.

   -Jesteś już. To dobrze. Będziesz dzisiaj sama prowadzić bibliotekę, bo ja nie jestem w stanie.

   -Coś się stało? Zadzwonić po pogotowie?

   -Nie, ze mną wszystko dobrze- Dopiero teraz zauważyłaś, że jest ubrana na czarno. Zawsze u niej dominowały pastelowe kolory, a teraz była sama czerń. Ktoś z jej rodziny musiał umrzeć, ale kto?

   -Przepraszam. Może chciałaby pani jechać do dom? Ja się wszystkim zajmę.

   -Do domu? Do pustego domu...- Na jej policzku pojawiła się pojedyncza łza, ale zaraz ją przetarła. Nie wytrzymałaś napięcia i ją przytuliłaś. Najpierw się zdziwiła i stała sztywno, ale potem się rozluźniła i oddała uścisk. Było jej to teraz potrzebne. Już wiedziałaś kto umarł. Mieszkała tylko z mężem, więc to musiał być on. Odsunęła się od ciebie i odwróciła tyłem.

  -Teraz już idź.- Tak, stara niemiła szefowa wróciła. Hura! Zrobiłaś to co kazała. Nie miałaś innego wyjścia. Otworzyłaś bibliotekę, zrobiłaś sobie kawę i usiadłaś za długim biurkiem. Twoją pasją zawsze było czytanie, więc praca w bibliotece to idealne zajęcie dla ciebie. Rozmawianie z ludźmi, którzy tak jak ty to uwielbiają, poznawanie nowych ciekawych opowieści, charakterystyczny zapach starszych książek... Czego więcej chcieć?

Spokoju...



~WIECZÓR~



   -Do widzenia!- krzyknęłaś w przestrzeń i zamknęłaś za sobą drzwi. Ten dzień był wyjątkowo nudny. Chociaż żaden dzień nie przebije wczorajszego. Wsiadłaś do samochodu i podjechałaś pod mieszkanie. Zdziwiło cię to, że nikogo tam nie było. Coś się musiało stać, bo tak łatwo by nie odpuścili. Wysiadłaś z samochodu i ruszyłaś do drzwi. W środku wyciągnęłaś telefon z kieszeni i włączyłaś go, bo w pracy jest zakaz włączonych telefonów. Miałaś trzy nieodebrane wiadomości głosowe. Włączyłaś je ściągając buty.



[t/i] tu Riley. Zadzwoń, jak wrócisz z pracy, to ważne.”



Wiem, że już skończyłaś. Proszę zadzwoń, albo odbierz.”


Nie wiem co jest ważniejsze ode mnie, ale zostaw to i odbierz tej cholerny telefon!”



Trochę zdziwiły cię te wiadomości, więc od razu wybrałaś numer przyjaciółki. Odebrała po trzech sygnałach.

-No nareszcie! Co robiłaś?- Nie byłą zdenerwowana, ani smutna, czyli nic złego się nie stało.

   -Byłam w pracy.

   -Tak długo?

   -Tak, bo szefowej mąż umarł i ja zastąpiłam.

   -Co się stało?- Miałaś wrażenie, jakby unikała tego, co chciała ci powiedzieć.

   -Nie wiem. Chciałaś mi coś ważnego powiedzieć.

   -Nie. Znaczy tak, ale już nieważne...

   -Co się stało? Mów!

   -Nic się nie stało.

   -Nie chcesz mówić, to nie mów, ale ja już muszę kończyć. Do zobaczenia- Nie czekając na jej odpowiedź rozłączyłaś się. Byłaś wyczerpana. Chciałaś jak najszybciej znaleźć się w łóżku i iść sapać, ale wiedziałaś, że i tak nie zaśniesz. Przebrałaś się w luźny dres, zrobiłaś sobie kawę i włączyłaś internet. Przeraziłaś się. Wszędzie znów były twoje zdjęcia, ale na tych wychodziłaś z samochodu Louisa w jego koszulce, którą było widać, bo nie zapięłaś płaszcza. Starałaś się unikać tych zdjęć. Coraz lepiej ci to wychodziło. Nie chciałaś jeszcze bardziej się denerwować. Sprawdziłaś wiadomości na twitterze. Większość wiadomości miała cię obrazić, ale nie wszystkie. Niektórzy pisali, że cieszą się, że Zayn i Perrie się rozstali i dziękowali ci za to.

I to są prawdziwi fani?

Nie wiedziałaś już co gorsze. Przejrzałaś jeszcze raz wiadomości i się zasmuciłaś. Nie było nic ani od Zayna, ani od Louisa. W sumie pewnie już o tobie zapomnieli, a szczególnie Louis. Oni mają tyle spraw na głowie. Usunęłaś wszystko i zamknęłaś komputer. Wzięłaś szybki prysznic i wróciłaś do dużego pokoju po telefon, który zostawiłaś na stole. Sprawdziłaś godzinę. Dochodziła 20. było jeszcze wcześnie, żeby iść spać, ale nie miałaś co robić więc przebrałaś się w pidżamę, zrobiłaś popcorn, usiadłaś na kanapie i włączyłaś film. Dawno nie oglądałaś telewizji, więc teraz mogłaś się tym nacieszyć. Żeby nie zasnąć włączyłaś horror, ale nawet przy tym mogłaś spać.



    Obudziłaś się przed trzecią, bo słyszałaś jakieś dźwięki. Ktoś dzwonił do twoich drzwi. Zeszłaś z niewygodnej kanapy i otworzyłaś gościowi. W progu ukazał się Louis.

   -Co ty tu robisz?! Głupi jesteś?!

   -Nie chciałem cę obudzić...

   -Jakbyś nie chciał, to byś nie przychodził w nocy. Coś się stało?

   -Mogę wejść?- Odsunęłaś się wpuszczając chłopaka do środka.

   -Stało się coś?-Powtórzyłaś pytanie- Ty też wyglądasz, jakbyś się dopiero co obudził.

   -Nie, ja nie spałem. Nie umiałem zasnąć.

   -No dobra, mów o co chodzi, bo się zaczynam bać.- Zapadł cisza. Nikt nic nie mówił. Nikt nie miał zamiaru czegoś powiedzieć. Usiadłaś na kanapie, w tym miejscu, w którym spałaś i spojrzałaś na Lou.

   -Jak już się zdecydujesz powiedzieć mi to, co mi powiedzieć chciałeś, to mnie obudź- Położyłaś głowę na poduszce i poczułaś jego palce na twojej twarzy. Spojrzałaś na niego zmrużonymi oczami, a potem usłyszałaś jego szept, ale nie zrozumiałaś go.

   -Co mówiłeś?- Spojrzał ci w oczy.

   -Nic nie mówiłem- Nie miałaś siły, ani ochoty wypytywać go o to. Zamknęłaś oczy i znów znalazłaś się w swoim małym świecie, gdzie wszystko było łatwe i idealne. Jedno się tylko zmieniło. Nie wiadomo skąd znalazł się tam Lou.

Obudziłaś się po ósmej cała obolała. Weszłaś do sypialni i ściągnęłaś ubranie. Otworzyłaś szafę, żeby wyciągnąć jakieś czyste ubrane, wtedy usłyszałaś pukanie do drzwi. Przypomniałaś sobie wydarzenie z nocy.

   -Louis?

   -Tak, to ja, mogę wejść?

   -Poczekaj, tylko się ubiorę- Szybko włożyłaś dżinsy, długą koszulkę, a na to bejsbolówkę- No wejdź- Przeraził cię widok jego twarzy. Wyglądał jakby całą noc nie spał.

   -Zrobiłem śniadanie i chciałbym z tobą porozmawiać.

   -Spałeś tu?

   -Nie. W ogóle nie spałem. Siedziałem obok ciebie i myślałem, a poza tym to nie miałem gdzie spać.

   -A czemu nie pojechałeś do domu?

   -Wolałem się tam nie pokazywać.

   -Coś się stało?

   -Zayn... On podsłuchał moją rozmowę z Harrym i się na mnie wkurzył.

   -I dlatego tu przyjechałeś?

   -Nie, przyjechałem, żeby z tobą porozmawiać. Żeby ci coś powiedzieć, ale stchórzyłem. Chyba poczekam trochę.

   -Lou, co ty masz na myśli?- Weszliśmy do kuchni.

   -Nic, ja po prostu...-Spuścił wzrok- Lepiej jedz, bo będzie zimne- Spojrzałaś na stół. Leżał na nim talerz z jajecznicą.

   -Jadłeś już?

   -Nie, nie jestem głodny.

   -Louis, powiedz mi o co chodzi. Nie śpisz, nie jesz, przyjeżdżasz do mnie w środku nocy...

   -Byłaś kiedyś zakochana?- Zdziwiło cię to pytanie, ale wszystko by wyjaśniało. Poczułaś uścisk w żołądku i brakło ci oddechu. On to chyba zauważył, ale postanowiłaś robić dobrą minę do złej gry.

   -Louis! Jak ja się cieszę!- Uściskałaś go- Kim ona jest?

   -Poznałem ją niedawno. Jest ładna, miła i polubiłem ją. Nawet bardzo. Tylko jest jeden problem.

   -Jaki?

   -Mój przyjaciel tego nie akceptuje.

   -Zayn? To usłyszał? Że się w kimś zakochałeś?

   -Tak. Tylko nie wiem co ona czuje. Obawiam się, że nic.

   -Zapytaj się jej. Wiem, że to brzmi banalnie, ale powiedz jej, że się zakochałeś. To jest najlepsze wyjście. Ty będziesz miał pewność, a ona świadomość.

   -Dziękuję. Wiesz, tylko ciebie mogłem o to zapytać. Chłopaki by nie zrozumieli.

   -Jasne, nie ma sprawy. Wiesz co, jedź do niej teraz- To było trochę niemiłe, ale nie mogłaś dłużej udawać. Nie dałabyś rady- Ona na pewno ucieszy się na twój widok. Powiedz jej o wszystkim, a potem zadzwoń do mnie i powiedz jak poszło.

   -Nie, jeszcze nie teraz. Najpierw muszę pogadać z Zaynem.

   -Jak wolisz, a i dziękuję za śniadanie. Obiecaj mi coś.

   -No?

   -Jak przyjedziesz do domu, to coś zjesz i pójdziesz spać.

   -No nie wiem...

   -Obiecaj, bo już nigdy więcej ci nie pomogę z dziewczynami.

   -No dobra, ale chcę coś w zamian.

   -Co takiego?

   -Daj mi twój numer telefonu

   -Nie daję pierwszej lepszej osobie numeru telefonu, wybacz.

   -Ja nie jestem pierwszą lepszą osobą. Ja jestem Louis, który, jak nie dostanie tego numeru, to nie będzie jadł i spał- Zmrużyłaś oczy i spojrzałaś na niego.

   -Okej, ale jak komuś go dasz. Nikt ma go nie mieć. Nawet chłopaki!

   -Obiecuje-Uśmiechnął się, a ty podałaś mu ten numer i zaprowadziłaś do drzwi. Gdy się już ubrał to cię objął na pożegnanie.

   -Do zobaczenia i kocham cię...- Nie zdążyłaś zareagować. Bo zamknął za sobą drzwi. Gdy dotarło do ciebie, co on powiedział wyszłaś na zewnątrz, ale on już odjeżdżał.

   -Pa...- Zamknęłaś drzwi i oparłaś się o nie plecami. Znowu ścisnęło cię w żołądku, ale tym razem to uczucie było przyjemne. Zamknęłaś oczy i osunęłaś się na podłogę. Dobiegły cię wątpliwości. Znałaś go tylko dwa dni. Znaczy dłużej go znałaś. Wiedziałaś o nim wszystko, bo byłaś fanką ich zespołu, ale osobiście nie znaliście się zbyt długo. Nigdy nie wierzyłaś w miłość od pierwszego wejrzenia, ale teraz chyba zaczęłaś.

Z zamyśleń wyrwał cię telefon. Odebrałaś i usłyszałaś dobrze znany ci głos...

wtorek, 1 stycznia 2013

20. As Long As You Love Me.

2013... Mam nadzieję, że będzie lepszy niż poprzedni. 
Moja inspiracja do napisania tego oneshota to piosenka Justina Biebera - As Long As You Love Me. Kocham tą piosenkę, a teledyskiem baaardzo długo się jarałam. 
Jednak nie jestem zadowolona. Nie udał mi się, planowałam całość inaczej, no ale cóż... Wyszedł taki niewyjaśniony. Miał być wzruszający, ale za chuja nie umiałam takiego napisać. Ale i tak mam nadzieję, że w jakimś stopniu wam się spodoba. :)
Happy New Year, miśki! <3 Dziękujemy za tyle wejść. :) To dla nas cholernie ważne.x
Aha, i dla wyjaśnienia: pochyła czcionka to wspomnienia. :D
Pamiętajcie: przynajmniej 3 komentarze i następny imagin.x 




Zaparkowałem przy bramie wjazdowej na posesję Lily. Nie odważyłem się wjechać na teren Grey’ów, a poza tym ojciec mojej dziewczyny już szedł w moją stronę. Wysiadłem z samochodu, zamknąłem drzwi i oparłem się o maskę. Czekałem.
W końcu Logan stanął ze dwa metry przede mną. Ciemne włosy były zaczesane do góry. Miał ponad 40 lat. Był wysoki, barczysty, samą swoją postawą budził respekt. Wyciągnął papierosa z ust.
- Niall.
- Logan.
Było wiadome, że Logan Grey za mną nie przepadał. Ba, on mnie nienawidził. Czemu? To proste. Rodzina Grey’ów to cholernie bogaci ludzie. Stać ich na dosłownie wszystko. Logan jest słynnym reżyserem filmowym, a jego żona, Stephanie, ma największą sieć salonów kosmetycznych w całej Ameryce. To logiczne, że nie podoba mu się związek jego córki z chłopakiem, który jeździ starszym autem niż on i nie jest jakoś wyjątkowo zaopatrzony w pieniądze. Do tego Logan sądzi, że jestem zły i zniszczę jego córeczkę. Oh, proszę! Nie piję, nie palę, nie kradnę. Ale on i tak za mną nie przepada.
- Słuchaj, postawię sprawę jasno.
- Słucham.
- Nie chcę, żebyś spotykał się z moją córką.
Przełknąłem ciężko ślinę. Czekałem w milczeniu, aż będzie mówił dalej.
- Ona potrzebuje mężczyzny, nie chłopaka, którym jesteś.
Już zamierzał odejść. Już się odwracał. Zwilżyłem wargi.
- Kocham ją.
Spojrzał znowu na mnie.
- Nie wątpię – powiedział. – Ale nadejdzie kiedyś taki dzień, gdy ją opuścisz dla kogoś innego, łamiąc jej przy tym serce. Tak się stanie, możesz być pewny.
- Nic o nas nie wiesz. Nie znasz nas.
- Nie chcę nic o was wiedzieć. Nie chcę nic wiedzieć o tobie. Chcę, żebyś wsiadł do swojego auta, odjechał i nigdy nie wracał. Jeśli to zrobisz, tym lepiej dla ciebie.
Patrzyłem oszołomiony jak odchodzi. Nie wierzyłem, że zabronił mi bycia z Lily. Nie mógł.
Gdy zniknął za zakrętem kamienistej drogi, wsiadłem z furią do auta. Trzasnąłem drzwiczkami, odpaliłem maszynę i z piskiem opon wykręciłem, po czym wyjechałem na drogę.
Jeszcze się nie poddałem. Nigdy się  nie poddam.

***

- Dogoń mnie, jeśli potrafisz!
Ruszyłem za Lily. Jak dzieci, pomyślałem. Jeździliśmy na rowerach na placu przed jej domem. Usłyszałem jej słodki śmiech, gdy gwałtownie zahamowała i zeskoczyła z roweru, po czym zniknęła gdzieś między jasnymi kwiatami. Poszedłem w jej ślady i pobiegłem za nią. Zapanowała absolutna cisza. Stanąłem w miejscu, chcąc zlokalizować jej kryjówkę. Nagle poczułem na szyi delikatne dłonie i ciepły oddech.
- Mam cię – szepnęła mi do ucha.
Odwróciłem się do niej, kładąc ręce na jej talii.
- Nie – odpowiedziałem również szeptem. – To ja mam ciebie.
Uśmiechnęła się, objęła moją szyję i delikatnie musnęła moje wargi, a następnie wtuliła twarz w moją szyję. Mocniej przytuliłem ją do siebie.
- Kocham cię, Niall – powiedziała cicho.
- Ja też cię kocham – odparłem i pocałowałem ją w szyję.

***

Uderzyłem zaciśniętymi dłońmi w ścianę. Mocno, z całą furią, jaka się we mnie gromadziła od porannego spotkania z Loganem. Tak to miało się skończyć? Bez żadnego wyjaśnienia miałem po prostu zniknąć z życia Lily? Przecież my bez siebie nie przeżyjemy, czy wziął to pod uwagę? Chyba nie.
Raz za razem maltretowałem ścianę z ogromną siłą, bo po jakimś czasie pojawiły się delikatne wgniecenia. Do tego miałem odarte kostki, ale to nic. Cały czas miałem w myślach słowa Logana: ‘Chcę, żebyś wsiadł do swojego auta, odjechał i nigdy nie wracał. Jeśli to zrobisz, tym lepiej dla ciebie.’ Czy to była groźba? Ciekawe, jakby Lily zareagowała na jego słowa, skierowane do mnie. Nie spodobałoby się jej to, tego mogę być pewny.
Odwróciłem się i zrzuciłem kilka szklanych rzeczy ze stolika. Drobne odłamki rozprysły się w każdą możliwą stronę.
Musiało być jakieś wyjście.

***

Przyrządzałem właśnie śniadanie. Jajecznica, taka, jaką Lily lubi najbardziej. Była właśnie w łazience. Po wyjściu czekała ją miła niespodzianka. Jednak czując dłonie na ramionach wiedziałem, że nici z niespodzianki.
- Od kiedy ty gotujesz, Niall? – zapytała, a ja wyczułem po tonie jej głosu, że się uśmiecha.
Odwróciłem głowę w jej stronę i zostałem obdarzony pocałunkiem w kącik ust. Odwzajemniłem uśmiech i wróciłem do przygotowywania posiłku.
- Od dawna – odpowiedziałem.
Zamyśliła się, ciągle nie puszczając moich ramion.
- Ilu rzeczy jeszcze o tobie nie wiem? – odezwała się w końcu.
Z ciągnąłem patelnię z ognia, wyłączyłem piecyk i zwróciłem się w jej stronę, łapiąc ją w talii. Przycisnąłem usta do jej szyi.
- Wielu rzeczy jeszcze o mnie nie wiesz, kochanie – wymruczałem, po czym podniosłem głowę i ją pocałowałem.

***

Olśniło mnie. Uciekniemy. Musimy. Inaczej nie mamy szans na wspólną przyszłość.
Od dobrej godziny próbowałem się dodzwonić do Lily, ale nie odbierała. Mogę się założyć, że Logan jej nagadał coś o tym, że niby z nią zrywam. Tylko że to było kłamstwo, jak wszystko, co jej o mnie mówił. Westchnąłem i zacisnąłem oczy. Wystukiwałem palcami jakiś rytm na telefonie. Zrezygnowałem z prób dodzwonienia się do niej i ruszyłem w stronę sypialni, spakować najpotrzebniejsze rzeczy. Nie wiedziałem, czy będzie chciała uciec ze mną.
Mogłem mieć tylko nadzieję, że się zgodzi.

***

- Pocałuj mnie, Niall – wyszeptała.
Pochyliłem się nad nią i pocałowałem. Najpierw delikatnie, aby potem przejść do namiętniejszego pocałunku. Moje dłonie były oparte na łóżku obok jej bioder. W końcu się ode mnie oderwała i obdarzyła cudownym uśmiechem.
- Dziękuję – powiedziała. – Potrzebowałam tego.
Zaśmiałem się.
- Do usług – odpowiedziałem.
Usiadłem, a Lily położyła głowę na moich kolanach. Patrzyliśmy się sobie tak w oczy przez bardzo długi czas. To było jedno z naszych ulubionych zajęć. Wpatrywanie się w oczy ukochanej było niesamowitym doświadczeniem. To było tak, jakbyśmy próbowali spojrzeć w głąb naszych dusz.
Nagle Lily podniosła rękę i przejechała nią lekko po moich ustach, po czym przeciągnęła ją na policzek, ale ja przekręciłem głowę i pocałowałem opuszki jej palców. Chciałem znaleźć jakąś wygodniejszą pozycję, więc podniosłem jej głowę i wysunąłem się, żeby złapać ją za udo i talię, i pociągnąć za sobą do oparcia. Byliśmy teraz w półleżącej pozycji. Wtuliła się we mnie bardziej i pogładziła po policzku. Jej dotyk działał na mnie elektryzująco.
Po prostu tak siedzieliśmy i patrzyliśmy sobie w oczy, uśmiechając się. Jednak ja musiałem to zepsuć. Odsunąłem się, żeby zaraz nachylić się nad nią. Kolejny pocałunek. Zaśmiała się.
- Jesteś niewyżyty! – krzyknęła cicho i ponownie pociągnęła moją głowę w dół.

***

Wybiegłem z mieszkania i wsiadłem do auta. Zapaliłem i docisnąłem gaz, żeby jak najszybciej dojechać do domu Grey’ów. Jadąc, ciągle zaciskałem dłonie na kierownicy. Albo uderzałem pięścią w deskę rozdzielczą, albo przejeżdżałem dłonią po włosach.
Zbliżałem się do jej domu. Zaparkowałem tak, żeby nikt nie zauważył mojego samochodu. Cicho zamknąłem drzwi i skradając się, podbiegłem pod jej drzwi na taras. Miałem szczęście, że miała pokój na parterze. Nie wiedziałem, jak bym się wspiął. Przeszedłem przez krzewy kwiatów i stanąłem w cieniu. Siedziała na swoim łóżku. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. Wiedziałem, że była sama, bo miałem idealne miejsce, z którego widziałem cały jej pokój. Bawiła się palcami, ale oprócz tego nie ruszała się. Coś mnie ścisnęło w środku na jej widok. Wyszedłem z cienia i lekko stuknąłem w szkło. Szybko podniosła głowę. Widać było, że nie spodziewała się mnie.
Wpatrzona we mnie wstała i podeszła do drzwi. W tym samym momencie rozpłaszczyliśmy dłonie na szybie. W tym samym miejscu. Gdyby nie to szkło, już dawno trzymałbym ją za rękę. Popatrzyłem na nią. Nie wiedziałem, czy ze mną ucieknie. Moje serce biło nienaturalnie szybko.
Nie wiem, czemu, ale w naszych gestach było coś takiego… hm. Nie wiedziałem, jak to opisać. Zakazana miłość. Romeo i Julia.
Zobaczyłem, że jej dłoń zjeżdża na zamek drzwi. W myślach zacząłem się cieszyć jak dziecko, jednak nie okazałem po sobie niczego. W końcu otworzyła te cholerne drzwi, które nas dzieliły. Cicho wskoczyłem do pokoju i mocno ją do siebie przytuliłem.
- Wiedziałam – wyszeptała. Czułem, że ciężko jej mówić. – Wiedziałam, że wrócisz.
Pogładziłem ją czule po głowie.
- Za bardzo cię kocham, żeby z ciebie zrezygnować.
Podniosła na mnie załzawione oczy. Uśmiechnąłem się pocieszająco.
- Uciekniesz ze mną? – zapytałem cichutko. Nadzieja. Nadzieja. Nadzieja!
Na jej ustach pojawił się delikatny uśmieszek.
- Już myślałam, że nigdy nie zapytasz.
Zaśmiałem się.
- To szybko.
Odsunęła się ode mnie i podeszła do szafy. Przyglądałem się jej ze zdziwieniem, gdy wyciągała dużą, podręczną torbę. Pewnie wypełnioną ubraniami. Posłałem jej zdziwione spojrzenie, ale zbyła mnie machnięciem ręki.
- Później – szepnęła. – Mój ojciec przychodzi tutaj co godzinę, żeby sprawdzić, czy czasem nie uciekam.
Ściągnęła kurtkę z wieszaka, założyła ją i ujęła moją wyciągniętą dłoń. Wziąłem jej torbę i wyszliśmy na dwór. Zatrzasnęła za sobą drzwi i biegiem ruszyliśmy w stronę mojego wozu. Otworzyłem jej drzwi. Wsiadła, a ja poszedłem ze swojej strony. Rzuciłem na tylne siedzenie torbę i odpaliłem, zatrzaskując drzwiczki. Szybko wykręciłem i chwilę później już pędziliśmy drogą.
- Lily – zacząłem. – Cokolwiek twój ojciec ci powiedział o mnie, to nie było…
- Powiedział, że chciałeś się z nim spotkać, żeby powiedzieć, że wyjeżdżasz i nie chcesz mieć już ze mną nic do czynienia. – Przerwała mi. Miała opuszczoną głowę i wpatrywała się w swoje dłonie. – Właściwie mu nie uwierzyłam, że zrobiło mi się tak… smutno.
Pokręciłem głową.
- Nigdy bym cię nie opuścił, wiesz o tym, prawda? – zapytałem się. – To on chciał się ze mną spotkać. Powiedział, że mam się z tobą nie spotykać, odjechać i nigdy nie wracać.
Uniosła głowę i zobaczyłem, że się uśmiecha.
- Domyśliłam się – powiedziała.
Odwzajemniłem uśmiech i przeniosłem wzrok na drogę.
- Na pewno tego chcesz? – zapytałem po dłuższej chwili milczenia. Powinna się domyślić, że chodzi mi o tą ucieczkę.
- Tak – odpowiedziała, patrząc na mnie.
Położyłem dłoń na jej, splatając nasze palce.
Jechaliśmy tak w ciszy, każdy zatopiony we własnych myślach. Wyjeżdżaliśmy właśnie z miasta. Zacząłem hamować, bo przed nami były światła. Świeciło się czerwone. Zerknąłem na Lily i okazało się, że ma zamknięte oczy. Jej głowa opierała się o szybę. Uwielbiałem patrzeć, jak śpi. Światło zmieniło się na zielone, więc ruszyłem. Droga była dobrze oświetlona, jednak pusta. To dziwne o tej porze. Jednak nie zastanawiałem się na tym, bo nagle przede mną zamajaczył jakiś samochód. Dobra marka, a do tego wydawało mi się znajome. Te myśli momentalnie wyleciały mi z głowy, gdy samochód zahamował, stając centralnie przede mną, uniemożliwiając mi tym samym dalszą jazdę.
- Cholera! – powiedziałem cicho, hamując dosyć gwałtownie.
Lily otworzyła oczy. Nie wiedziała co się dzieje, ale przyznam, że ja też nie bardzo wiedziałem.
- Co się stało? – podniosła się na fotelu, patrząc przez przednią szybę.
Też wpatrywałem się w auto przed nami.
- To mój ojciec – wyszeptała z przerażeniem.
Popatrzyłem na nią w szoku.
- To twój ojciec?! – zapytałem. Gdzieś w środku czułem, że to się nie uda. – Szlag by to…
- Co robimy? – zapytała.
Zwróciłem wzrok w jej kierunku. Była smutna. Ja też. Nie lubię, gdy ona jest smutna.
- Będę o nas walczył – powiedziałem cicho. – Pamiętaj o tym.
- Niall? – spytała się, gdy zobaczyła, że otwieram drzwi i zaczynam wysiadać. – Niall! Co ty robisz?!
Chciała złapać mnie za rękę, ale się jej wymknąłem. Nie wiedziałem, co mnie do tego pcha, ale chciałem walczyć. O nas. O nasz związek. O naszą miłość. Pochyliłem się jeszcze, patrząc jej ostatni raz w oczy.
- Kocham cię. – To była prawda. Kochałem ją, jak nic i nikogo innego na świecie.
Zauważyłem, że jej oczy zaszły łzami.
- Niall, proszę, nie rób tego…
Jednak ja już zamknąłem drzwiczki i ruszyłem w stronę ojca Lily, który wyszedł w czasie naszej wymiany zdań. Stał na tle reflektorów swojego auta. Miał złożone ręce. I był zły.
- Nie pamiętasz, co ci mówiłem? – zapytał, gdy stanąłem przed moim samochodem. Czułem na sobie wzrok Lily.
- Pamiętam – odpowiedziałem. Mój głos nie zdradzał niczego, jednak w środku strasznie się bałem. Czy on może mi coś zrobić?
- No i co?
- A słuchałeś mnie, jak mówiłem, że ją kocham? – odparłem.
- Słuchałem. I powiedziałem, że kiedyś i tak ją zostawisz. I myślę, że dzisiaj musicie się już rozstać.
Nim się obejrzałem, zbliżył się do mnie i uderzył pięścią w twarz. Odrzuciło mnie do tyłu, ale utrzymałem równowagę. Złapałem się za policzek. Wiedziałem, że będę nieźle poturbowany po tym spotkaniu. 
Nie mam pojęcia, dlaczego, ale w moich myślach pojawiła się Lily. Nie, nie Lily – wspomnienie. To było na bardzo wysokim wieżowcu. Jedno z naszych ulubionych miejsc. Pocałowałem ją w szyję.
Kolejne uderzenie, tym razem w brzuch. Zgiąłem się w pół.
Podnoszę Lily na rękach i okręcam się z nią na koło własnej osi.
Łapie mnie mocno za ramiona, podnosząc do pionu, po czym popycha mnie na maskę samochodu.
Przytulam Lily od tyłu i patrzymy na panoramę miasta.
Odciąga mnie od auta i rzuca na ziemię.
Pokazuję Lily zaróżowione niebo podczas wizyty u niej.
Podnosi mnie z ziemi i ponownie uderza w twarz.
- Tato!
Siedzimy na ławce w jej ogrodzie i przytulamy.
- Tato, zostaw go! Przestań!
Ktoś odciągnął mnie od Logana. Odwróciłem się i zobaczyłem przerażoną twarz Lily.
- Idź – wyszeptałem.
- Niall…
Odsunąłem się od niej i wróciłem do Logana. Uderzał mnie raz za razem. W tle słyszałem krzyki Lily. Wszystko mnie już bolało, ale nie chciałem dać mu tej satysfakcji, że mnie wykończył. Znowu popchnął mnie na maskę. Pod ramiona złapała mnie Lily, ale nie chciałem, żeby na mnie teraz patrzyła. Czułem krew lecącą z rozciętej wargi i brwi. Mogłem się założyć, że jestem cały posiniaczony. Splunąłem krwią.
- Zostaw go, tato! – Lily wyszła przede mnie, ale ja ją odsunąłem.
- No – powiedziałem do Logana. – Zrób to.
Chciałem, żeby to już się skończyło.
I to już był koniec. Uderzył mnie po raz ostatni. Najmocniej. Ten cios zwalił mnie z nóg. Opadłem na kolana. Logan chciał jeszcze mnie kopnąć, ale Lily wkroczyła między nas. Jej ojciec złapał ją za łokieć. Wyciągnąłem rękę, żeby ją złapać, ale odciągnął ją ode mnie. Prowadził Lily w stronę swojego samochodu. Ona mu się wyrywała, jednak on nie dawał za wygraną. Słyszałem jej krzyki. Chciałbym za nimi pobiec. Chciałbym odzyskać Lily. Ale nie miałem sił. Prawda, właściwie się nie broniłem, ale Logan mnie wykończył. Podparłem się rękami, żeby nie opaść twarzą na asfalt. Mój oddech był ciężki.
Ostatnie, co usłyszałem, to odjeżdżający samochód i krzyk Lily: ‘Niall!

Przytuliłem ją mocniej do siebie.
- Niall?
- Mhm?
- Obiecasz mi coś? – spytała.
- Oczywiście, słońce.
- Nie zostawiaj mnie. Nigdy. Proszę.
Popatrzyłem w jej zielone oczy. Były pełne nadziei i miłości. Do mnie. Uśmiechnąłem się i pogładziłem ją po policzku.
- Nigdy cię nie zostawię. Za bardzo cię kocham.