Heej :)
Chciałybyśmy życzyć Wam spełnienia marzeń, a najbardziej tych o 1D, ale nie tylko. Żeby nowy 2013 rok, pomimo tego, że jest 13, nie był pechowy, a wręcz przeciwnie. Żebyście znaleźli w tym roku kogoś z kim będziecie szczęśliwi, kogoś, kto odmieni wasze życie o żebyście nie zapomnieli o naszym blogu ;)
Po prostu życzymy Wam szczęśliwej 13-stki ;))
"Dla mnie 13 to baaardzo szczęśliwa i ważna liczba ;)
13 grudnia 2011r. zostałam Directioner ♥
13 maja 2009r. zostałam Belieber ♥
Tak więc mam nadzieję, że 2013 będzie dla mnie i dla Was szczęśliwy ;)"~Pinacolada
Ale to nie wszystko, chcemy wam baaaardzo podziękować, że z nami jesteście, że nas wspieracie komentarzami, których jest mało, ale są. Za to najbardziej dziękujemy. Wiedzcie, że jeden komentarz to dla nas bardzo wiele. Wczoraj było 398 wyświetleń na blogu, to prawie 400. Naprawdę Wam za to dziękujemy. Wiedzcie, że Was baardzo mocno kochamy, bo bez Was nie zaszłybyśmy tak daleko ;)
Kiedyś postanowiłyśmy zostać pisarkami... Wiemy, że nam to nie wyjdzie, ale dzięki Wam jesteśmy krok bliżej do tego... ;)
Za jakiś czas więcej o sobie powiemy. Dzięki temu bardziej nas poznacie i może polubicie :)
Może kiedyś zrobimy twitcama dla Was, co o tym myślicie?
Stwierdzam, że założenie tego bloga było dobrym pomysłem, bo poznałyśmy dużo osób, które tak jak my, kochają tych 5 czopków ♥ Dzięki nim jesteśmy innymi osobami. Nie wyobrażamy sobie życia bez nich, ale Wy pewnie też ;)
No to chyba koniec naszych wypocin ;)
Pamiętajcie, że bardzo Was kochamy i cieszymy się, że z nami jesteście. xx
PS. Po prawej stronie bloga jest ankieta, fajnie by było, jakbyście wyrazili swoje zdanie ;) Nie wiemy, które imaginy wam się najbardziej podobają, które najchętniej byście czytali, a to jest ważne, bo ten blog jest dla Was ♥
Love You All... ♥
~Pinacolada&Alexx
poniedziałek, 31 grudnia 2012
sobota, 29 grudnia 2012
19. I Wish. Cz. 1.
Wiem, wiem, wiem... Przepraszam Was wszystkich. Miałam dodać świątecznego imagina, ale nie miałam weny. Ci z Was, którzy sami coś piszą wiedzą jak to jest. Miałam pomysł, ale nie szło mi napisanie go. Co napisałam to usuwałam i tak w kółko...
Ale przyszła wena, więc jestem z nowym imaginem. Znaczy pierwszą częścią nowego imagina. Druga będzie niebawem... :)
Obiecałam Oli (Alexx), że wstawię coś zanim pójdę spać, więc wstawiam :)
Piszcie co myślicie i czy chcecie 2 część :)
~Evie.xx
_____________________________________________________________
Otworzyłaś
oczy i sięgnęłaś po telefon, jak zawsze gdy się budziłaś.
-O
cholera!- Krzyknęłaś i dosłownie wyskoczyłaś z łóżka.
Pobiegłaś do łazienki, żeby się ogarnąć i po dziesięciu
minutach zaczęłaś się ubierać.
-Jebany budzik!-
Powiedziałaś do siebie i wyszłaś z mieszkania. Zamknęłaś drzwi
na klucz i pobiegłaś do samochodu. Miałaś już czterdzieści
minut spóźnienia.
Gdy
dojechałaś na miejsce czterdzieści minut zmieniło się w ponad
godzinę, przez korek, w którym stałaś dziesięć minut. Weszłaś
do biblioteki, w której (jeszcze) pracowałaś. Ściągnęłaś
płaszcz i wieszając go, usłyszałaś dobrze znany ci głos.
-Nawet się nie
rozbieraj- To była twoja szefowa. Nienawidziła spóźnień, a ty
nienawidziłaś jej. Odwróciłaś się w jej stronę. Nie miała
dobrego nastroju.
-Ja
naprawdę przepraszam. Były korki, nie...
-Nie
tłumacz się. Już raz ci darowałam. Obiecałaś, że to się nigdy
więcej nie powtórzy i co?
-Ja
naprawdę przepraszam.
-Wiesz, co powinnam
zrobić? Powinnam cię zwolnić- Wredna stara jędza!- Ale tego nie
zrobię. Za bardzo klienci cię lubią. Teraz ubierz się i idź do
domu.
-Ale
jak to?
-Normalnie. Po
prostu nie dostaniesz za dzisiaj wypłaty. Nie będę znosiła
spóźnień,a poza tym nie jesteś mi do niczego potrzebna dzisiaj-
No i po jaką cholerę w ogóle tu jechałaś? Czasami nie ogarniałaś
tej babki. No ale cóż, kto by ją ogarnął? Zdobyłaś się na
uśmiech, który ci nie wyszedł, ale za to co innego wyszło. Ty.
Stanęłaś przodem do ulicy i stwierdziłaś, że miałaś dużo
szczęścia.
Wsiadłaś do
samochodu i wyciągnęłaś z kieszeni telefon. Na ekranie widniała
duża koperta. Przeczytałaś sms'a, odpisałaś i ruszyłaś. Po
chwili byłaś na miejscu. Przed kawiarnią czekała, twoja
przyjaciółka Riley. Uściskałaś ją na powitanie i weszłyście
do środka.
-Nie
mogę uwierzyć, że cię nie wylała.
-Ja
tez nie. Chyba miała ciekawą noc- Obie zaczęłyście się śmiać.
Zajęłyście swoje miejsca w rogu i złożyłyście zamówienie.
-Dwie
latte.
-I
lody!- Dodała Riley.
-Tak
i lody- Uśmiechnęłaś się do chłopaka, który was obsługiwał.
Był całkiem, całkiem. Blond włosy, niebieskie oczy i słodki
uśmiech. Odwróciłaś od niego wzrok i spojrzałaś na
przyjaciółkę, a blondyn odszedł.
-O
Jezuuuu... Jakie ciacho!- Riley patrzała ponad twoje ramię.
Odwróciłaś się w tamtą stronę i zauważyłaś bruneta. Miała
rację, było to niezłe ciacho.
-Zagadaj.
-Ja?
Nie, nie, nie...
-Dlaczego?
-Spójrz na niego-
Zrobiłaś co kazała. Niestety, a może na szczęście widziałaś
tylko jego tył. Miał nawet niezły tył.- A teraz spójrz na mnie-
Twój wzrok znowu powędrował na przyjaciółkę. Była ona niską
brunetką. Miała tylko 160 cm wzrostu, ale za to miała zajebiste
brązowe oczy, w których zakochałaś się gdy tylko pierwszy raz ją
zobaczyłaś. Zdecydowanie oczy to był jej największy atut.
-No
i co?
-Ja
to co? On nawet nie zwróci na mnie uwagi.
-Jak
zagadasz to zwróci.
-Dobra, nie robię
sobie nawet nadziei. O, nasze lody idą!
-Jeszcze do tego
wrócimy- Powiedziałaś, zanim blondyn podszedł do waszego stolika.
-Proszę, to dla
was- Położył na stoliku kawy i pucharki.- Smacznego.- Posłał nam
ciepły uśmiech i poszedł. Zrobiłaś łyk kawy i znów spojrzałaś
na przyjaciółkę.
-To
idziesz do niego?
-Nie.
Poszedł już- odwróciłaś się i faktycznie już go tam nie było.
Szybko wyciągnęłaś z torebki pieniądze, położyłaś je na tacy
i pociągnęłaś Riley za rękę.
-Co
ty robisz? Moje lody!
-Kupię ci nowe, a
teraz chodź, bo nam ucieknie!
-Kto?
-A
jak myślisz? Dobra jest. Idziemy za nim.
-Zwariowałaś?!
Chcesz go śledzić?!
-Nie
śledzić, tylko iść za nim.
-Tak,
bo to naprawdę wielka różnica.
-Nie
marudź tylko chodź!- Pociągnęłaś ją za rękę i ruszyłyście
za brunetem.
-Co
się dzieje?- Spytała Riley, bo dookoła chłopaka zebrała się
grupka dziewczyn. Zachowywały się dość dziwnie. Jedne stały bez
ruchu, gapiąc się w niego, a inne piszczały jak nienormalne.
Domyśliłaś się, że to musi być ktoś znany.
-Nie
mam pojęcia. Chodźmy bliżej.
-Ale
on nas zauważy.
-Nie
martw się, będzie zajęty nimi- Zbliżałaś się do chłopaka i
dopiero wtedy go rozpoznałaś- OMG!
-Co?
Co się stało?- Spojrzałaś na nią w stylu naprawdę jesteś
taka głupia, czy tylko udajesz?-
No co?
-Nie wiesz kto to
jest? Naprawdę, czy sobie ze mnie robisz jaja?- Riley przyjrzała
się chłopakowi, a potem znów spojrzała na ciebie i pokręciła
głową. Wyciągnęłaś z kieszeni telefon i pokazałaś jej jedno
zdjęcie.
-Skąd ty masz
jego zdjęcie na telefonie?!
-Dalej nie wiesz
kto to jest?- Gdy znów pokręciła głową włączyłaś jej kolejne
zdjęcie, ale na tym byli wszyscy cało piątką i pod każdym
napisane było imię.
-One Direction?
-Tak! W końcu!
-Ale ja ich nie
znam. Może coś tam słyszałam, ale nawet jednej piosenki od nich
nie znam.
-Na pewno znasz.
Czekaj, włączę ci coś- Przeszukałaś swoje pliki muzyczne i
wybrałaś piosenkę, którą powinna znać. Chyba każdy ją zna. Z
twojego telefonu zaczęły lecieć pierwsze dźwięki What Makes You
Beautiful.
You're
insecure
Don't know what for
You're turning heads when you walk through the do-o-or...
Don't know what for
You're turning heads when you walk through the do-o-or...
-Nie, nie, nie. To
nie możliwe. To on?
-Tak, to on...
-Fuck! Odwróć
się...- Zrobiłaś co kazała i od razu tego pożałowałaś. Wysoki
brunet na was patrzył i się uśmiechał.
-Słyszał to?-
Spytałaś.
-Jak miał nie
słyszeć jak jest kilka metrów od nas, a ty puściłaś to na
fulla?!
-Hmm... To nie był
dobry pomysł. Cholera, idzie tu...
-Co ty nie
powiesz?- Szepnęła, bo był już obok was.
-Hej- Spojrzał na
twoja rękę, w której trzymałaś komórkę. Wtedy przypomniałaś
sobie, że piosenka nadal leciała i akurat zaczęła się jego
solówka.
So
c-come on
You got it wrong
To prove I'm right I put it in a so-o-ong
I don't know why
You're being shy
And turn away when I look into your e-e-eyes...
You got it wrong
To prove I'm right I put it in a so-o-ong
I don't know why
You're being shy
And turn away when I look into your e-e-eyes...
-Przepraszam-
Wyłączyłaś telefon i schowałaś go do kieszeni.
-Nie ma za co-
Posłał ci jeszcze większy uśmiech, a tobie zmiękły kolana.
Zrobiło ci się ciepło i twoje dłonie zaczęły się pocić.
Czy
on musi się tak gapić?
Chcąc uciec od
jego spojrzenia skierowałaś swój wzrok na dziewczyny, które szł
w waszą stronę. Skrzywiłaś się.
-Współczuję
ci...- Chłopak odwrócił się w ich stronę i również się
skrzywił.
-Tak, dziękuję.
Niektóre fanki potrafią być... Natrętne. Niekiedy zdarza się, że
mnie śledzą. To jest przerażające- Zrobiło ci się głupio, bo
przecież sama go śledziłaś. Tak jakby. Riley odchrząknęła, y
zwrócić na nas swoją uwagę.
-[t/i] chyba
powinnyśmy już iść- Powiedziała chwytając cię za rękę. Chyba
miała rację. Gdyby któraś z fanek zrobiła wam zdjęcia, to
miałybyście przesrane.
-Masz rację
Riley- Znów spojrzałaś w ciemne oczy chłopaka- Hm... no to pa-
Uśmiechnęłaś się.
-Do zobaczenia-
Wiedziałaś, że już raczej się nie zobaczycie, ale trzeba mieć
nadzieję. Odwróciłyście się i odeszłyście. Dziwnie się
czułaś. Jak jeszcze nigdy. Nie umiałaś nabrać oddechu i w twojej
głowie jak echem odbijały się jego słowa „Do zobaczenia...”.
-Co to miało do
cholery być?!- Była zła. Bardzo zła. Też byś była na jej
miejscu.
-Ja... Przepraszam
-Wiesz jak ja się
czułam? Przyjaciółki tak nie robią!
-Ale o co ci
chodzi? Przecież nie zrobiłam nic takiego.
-Nic takiego?!-
Przytuliłaś ją. Nienawidziłaś gdy była na ciebie zła.
-Przepraszam...
Wiem, nie powinnam była się do niego odezwać. Pierwsza go
zobaczyłaś.
-Nie chodzi mi o
to!- Odsunęła się od ciebie- Nie rozumiesz? Ja nienawidzę tego,
że gdy tylko widzę jakiegoś chłopaka, który mi się podoba, ty
musisz mu się spodobać.
-Ale ja mu się
nie spodobałam.
-Jak to nie? To
niby po co do nas podszedł?
-Bo usłyszał
piosenkę.
-Nie, bo ciebie
zauważył.
-I tak już się
nie spotkamy. Przecież to jest Zayn Malik! A poza tym, to on ma
dziewczynę.
-Dobra, nie chcę
się z tobą kłócić przez jakiegoś chłopaka- Z powrotem ją
przytuliłaś. Zrobiło ci się jej szkoda. Przyrzekłaś sobie, że
jak jeszcze raz spotkasz jakiegoś fajnego chłopaka, który się jej
spodoba, to pomożesz jej go poderwać. Tak, to jest dobry pomysł.
Tylko teraz trzeba go wcielić w życie.
-Idziemy na te
lody?- Pokiwała głową. Poszłyście w stronę kawiarni, z której
niedawno wybiegłyście. Zajęłyście swoje poprzednie miejsca i
znów podszedł do was blondyn.
-To znowu wy-
Uśmiechnął się. Ten uśmiech był szczery i słodki. Wtedy
wpadłaś na pomysł.
-Tak, to znowu my.
-Co podać?-
Spojrzał na Riley i uśmiech mu zszedł- Coś się stało?- Spytał.
Pewnie nie codziennie widział w kawiarni tak zapłakanej dziewczyny,
ale to było słodkie, że tak się o nią martwił.
-Nie, wszystko
okej. Daj to samo co wtedy- Próbowała się uśmiechnąć, ale nie
wyglądało to przekonująco.
-Dobrze nie
naciskam- Odwrócił się i odszedł- Polubiłaś go. Musiał tu
pracować od niedawna, bo jeszcze kilka dni temu tu byłaś i go nie
jeszcze nie było. Chłopak naprawdę był ładny. Blond włosy,
które sterczały w różnych kierunkach, wielkie niebieskie oczy,
które w słońcu przybierały turkusowy kolor i wydatne kości
policzkowe, jak i usta.
-Riley... hm...
Podoba ci się ten kelner?- Pod wpływem jej wzroku przeszedł cię
dreszcz, ale nie przejęłaś się tym i dalej próbowałaś się
dowiedzieć, czy możesz działać i ich zeswatać- No bo on wydaje
się miły i jest przystojny.
-Tak.
-Co tak?
-Jest miły i
przystojny.
-Czyli ci się
podoba?
-Nawet, ale proszę
nie rób nic, bo ty zawsze musisz coś zepsuć.
-Ja?!- Oburzyłaś
się. Chociaż dziewczyna miała rację, ale tym razem chciałaś coś
naprawić. Musiałaś jej pomóc, bo była jedyną osobą, na której
ci zależało. Nie miałaś rodziny. Miałaś tylko ją i chciałaś,
żeby była szczęśliwa- Dobra, może czasami wpadam na głupie
pomysły, ale znam się an chłopakach i mogę ci pomóc.
-Ale ja nie chcę,
żebyś mi pomagała. Ja muszę sama to zrobić.
-No to zagadaj do
niego.
-Ja? Niee...
-No właśnie. Ty
jesteś za bardzo zamknięta w sobie i nieśmiała. Musisz się tego
pozbyć, a teraz będziesz miała okazję.
-Co ty zamierzasz
zrobić?
-Zobaczysz-
Wstałaś i podeszłaś do lady, za którą stał blondyn.
-Hej. Możemy
pogadać?
-Jasne- Uśmiechnął
się i wyszedł do ciebie- O co chodzi?
-Bo wiesz.
Spodobałeś się mojej przyjaciółce, ale ona jest bardzo nieśmiała
i boi się zagadać.
-J-ja?- Zaczął
się jąkać.
Słodkie
-Tak ty.
Zamierzasz coś z tym zrobić?- Spojrzał na Riley, która się wam
przyglądała. Nawiązali kontakt wzrokowy, jest dobrze.
-Chyba tak. Nawet
jest ładna i wygląda na fajną dziewczynę- Wyciągnęłaś telefon
z kieszeni i napisałaś na kartce numer jej numer i mu ja podałaś.
-Zadzwoń do niej-
Uśmiechnęłaś się do niego i zadowolona wróciłaś do stolika.
-Zabiję cię!
-Też cię kocham,
ale jakieś dziękuję mogłoby być- Posłałaś jej buziaka, a
potem uśmiechnęłaś się, bo do stolika podszedł blondyn.
~WIECZÓR~
Siedziałaś na
tapczanie, skacząc po kanałach, gdy usłyszałaś dobrze znaną ci
melodię, która dochodziła z twojego telefonu. Niechętnie zeszłaś
z kanapy i przeciągając się podeszłaś do komórki.
-Halo?- W
odpowiedzi usłyszałaś piski. Radosne piski- Riley uspokój się i
powiedz co się stało.
-Sean zadzwonił.
-Kto?!- Nie
przypominałaś sobie żadnego Sean'a.
-No Sean, ten
kelner z kawiarni.
-Aa ten.
Wiedziałam, że zadzwoni, bo dałam mu twój numer.
-Wiesz co? Jednak
się myliłam co do ciebie. Nie zawsze wszystko psujesz. Kocham cię-
Jakoś tak lepiej ci się zrobiło po jej słowach. Byłaś z siebie
dumna i cieszyłaś się jej szczęściem, ale chwilę potem coś cię
zmartwiło. Nie wiedziałaś tylko co.
-Też cię kocham-
Usłyszałaś dzwonek do drzwi- Przepraszam, ale ktoś mi się do
drzwi dobija. Pogadamy potem, okej?
-Jasne-
Rozłączyłaś się i otworzyłaś do drzwi, a za nimi stało
kilkanaście osób, które trzymały kamerę, albo mikrofony lub
dyktafony. Wystraszyłaś się ich.
-To przez ciebie
rozpadł się związek Zayna Malika i Perrie Edwards?
-Co? O co chodzi?-
jakiś mężczyzna przysunął do ciebie mikrofon, ale go
odepchnęłaś.
-Masz romans z
Zaynem?
-Widziano was
dzisiaj razem..
-Mamy zdjęcia...
-Potwierdzisz to,
że z nim jesteś?- Ludzie przekrzykiwali się, popychali i prawie
wchodzili do jej domu.
-Czego wy ode mnie
chcecie?! Nie jestem z żadnym Zayn'em Malik'iem! Nie wiem o czym wy
do mnie mówicie! Zostawcie mnie w spokoju!- Wycofałaś się do domu
i trzasnęłaś drzwiami. Dopiero po chwili zdałaś sobie sprawę z
tego, co się stało. Szybko włączyłaś laptopa i wpisałaś do
wyszukiwarki 'Zayn and Perrie' i przeraziło cię to co ujrzałaś.
Ci dziennikarze mieli rację. Zayn zerwał z Perrie. Weszłaś na
twittera i pierwsze co zobaczyłaś to wpis Zayna, w którym wyjaśnia
dlaczego zerwali. Spotkał jakąś dziewczynę i zakochał się w
niej. Nie chciał okłamywać Perrie i wszystko jej powiedział, a
ona go rzuciła. Zrobiło ci się jej przykro. Niżej znalazłaś
zdjęcie jak stoisz ty i Zayn obok ciebie. Patrzycie sobie w oczy i
uśmiechacie się do siebie. Przecież była z wami jeszcze Riley.
Czemu ją wymazali? Wszyscy szukają tanich sensacji i wrabiają w to
niewinnych ludzi.
Ale czy na
pewno niewinnych?
Nie, nie mogłaś
tak myśleć. To przecież nie o tobie Mówił. To nie mogłaś być
ty. Na pewno nie jesteś tą dziewczyną, w której się zakochał.
A może jednak?
Musiałaś to
wyjaśnić. Napisałaś do niego prywatną wiadomość, w której
spytałaś się o co chodzi z tym zdjęciem i dlaczego byli u niej
paparazzi. Zamknęłaś komputer i poszłaś zrobić sobie coś do
picia, bo ze złości, a może z tego krzyku piekło cię gardło.
Nalałaś sobie wodę niegazowaną i wróciłaś do pokoju. Twój
telefon się rozdzwonił. Była to Riley.
-No hej, widzisz
co się dzieje?
-Nie, o czym ty
mówisz?
-Wejdź na
twittera, ale się przygotuj.
-Do czego?
-Do czego?!-
Krzyknęła, a ty odsunęłaś telefon od ucha przez co się
słyszałaś co potem powiedziała. Słyszałaś jedynie „200
obserwujących”.
-Ile? Ale ja
miałam ponad 500...
-No właśnie, a
teraz masz ponad dwa miliony!- Wybuchnęłaś śmiechem. Chyba już
nic cię dzisiaj nie zaskoczy. Rozłączyłaś się i weszłaś na
twittera. Było tak jak mówiła Riley. Miałaś ponad 2mln.
Obserwujących. Nie zauważyłaś tego wcześniej, tak naprawdę w
ogóle nie zwróciłaś na to uwagi. Ale skąd oni o tobie wiedzieli?
Jak to skąd?
Przecież to przez „ciebie” rozpadł się związek ich idola.
Zayna...
Twoja tablica
szalała, interakcje też. Bałaś się wejść w wiadomości, ale
musiałaś usunąć ten spam. Od razu zaznaczyłaś wszystkie
wiadomości chciałaś je usunąć, ale coś cię podkusiło, żeby
sprawdzić kto pisał. I dobrze, że to zrobiłaś, bo miałaś jedną
wiadomość od Zayna. Tak, to było dziwne. Odznaczyłaś ją, a
resztę usunęłaś. Jednak to nie miało sensu bo za chwilę
pojawiły się nowe i nowe. Nie zwracałaś na to uwagi tylko
włączyłaś wiadomość od Malika. Po przeczytaniu jej, serce ci
stanęło. Tak się czułaś. Jakby twoje serce nie istniało, jakby
go nie było. Z całej siły zamknęłaś laptopa i zaczęłaś
płakać. Mieli rację. Wszyscy mieli rację. To o ciebie chodziło.
Nie mogłaś pojąć, jak to się stało. Przecież ty tylko
wymieniłaś z nim kilka zdań, ale przecież ty też coś poczułaś.
Tylko na pewno nie zniszczyłabyś przez to związku.
Ale czy właśnie
tego nie zrobiłaś?
Miałaś za dużo
myśli w głowie. Musiałaś się odprężyć, zająć czymś swoje
myśli, bo nie miałaś już czym płakać. Wydmuchałaś nos i
poszłaś do łazienki przemyć mokrą i opuchniętą twarz.
Wyglądałaś jak potwór, ale zimna woda trochę pomogła. Dlaczego
ty się tym w ogóle przejmujesz? Przecież to nie twoja wina, że
się zakochał. Nic nie zrobiłaś. Jednak czułaś się podle.
Nałożyłaś lekki makijaż i wyszłaś z łazienki. Poszłaś do
swojego pokoju i przebrałaś za duży dres w rurki i grubą bluzę z
misiem. Związałaś włosy w niedbały kok i przeszłaś do
przedpokoju. Założyłaś płaszcz, buty, czapkę i opuściłaś
mieszkanie. Na zewnątrz było naprawdę zimno. Wsadziłaś ręce do
kieszeni i ruszyłaś przed siebie. Jak zawsze to ci najbardziej
pomagało. Spacer po nocnym Londynie. Tym razem było inaczej. Gdy
tylko weszłaś na bardziej zaludnioną ulicę podbiegło do ciebie
kilka dziewczyn i zaczęły na ciebie najeżdżać. Nie słuchałaś
ich, ale przeszkadzało ci to, że za tobą idą.
-Możecie sobie
iść?
-Iść? My się
dopiero rozkręcamy...- Dalej nie miałaś zamiaru ich słuchać.
Włączyłaś muzykę w słuchawkach i szłaś przed siebie. Jednak
dalej je było słychać. Tak miało już być zawsze? Nagle dźwięki
umilkły. Wyciągnęłaś słuchawki z uszu i się odwróciłaś.
Teraz znalazły sobie inną ofiarę. Poznałaś go bez trudu, ale
miałaś już dość tego zespołu. Jak nigdy nawet nie marzyłaś o
tym, żeby ich spotkać, tak teraz widziałaś już dwóch.
-Dziękuję-
Krzyknęłaś, ale to był błąd. Chłopak podszedł do ciebie.
-Hej, co one od
ciebie chciały?
-Czy ja wiem? Nie
słuchałam ich. Wiem tylko, że mnie nie lubią.
-Całkiem miłe
były- Brunet spojrzał w ich stronę.
-Miłe?- Zaśmiałaś
się. Byłaś dla niego trochę wredna, ale miałaś już dość.
Chciałaś odpocząć, a tu niestety go spotkałaś- Wybacz Louis,
ale ja już wysiadam. Nie bierz tego do siebie. Ja po prostu... Dużo
dzisiaj przeszłam. I jeszcze jedno. Powiedz Zaynowi, że jest mi
przykro...
-Słyszałaś już
o jego zerwaniu? W sumie, kto nie słyszał.
-Tak słyszałam i
jest mi naprawdę przykro z tego powodu. Gdybym tylko wiedziała, że
taki ktoś jak Zayn mógłby się we mnie zakochać, nigdy nie
stanęłabym na jego drodze. Nie zrobiłabym tego Perrie, ale nie
wiedziałam...- Właśnie zdałaś sobie sprawę z tego, że właśnie
wszystko powiedziałaś. Ale on chyba tego nikomu nie wygada,
przecież to są przyjaciele. Poczułaś mokry policzek. Nie no,
znowu? Szybkim ruchem dłoni przetarłaś łzę i odwróciłaś się
od chłopaka. On stał jak wryty. Nic nie mówił, tylko się w
ciebie wpatrywał. Biedny... Mogłaś mu nic nie mówić, ale on
sobie poradzi, tak samo jak ty. Tylko, że dla ciebie to jest dużo
trudniejsze. Słuchawki znów trafiły w twoje uszy, ale nie na
długo. Wyciągnęłaś je, bo ktoś złapał cię za rękę. Tym
ktosiem był Louis.
-To naprawdę ty?
Jesteś pewna?
-Tak, napisał mi
to.
-I co zamierzasz z
tym zrobić?
-A co mam z tym
zrobić? Ja nic do niego ie czuję. Może go lubię, tak jak całą
waszą piątkę. Nic więcej.
-Jesteś pewna?
-Przestań się
mnie pytać czy jestem pewna. Jakbym nie była, nie mówiłabym ci
tego- Nie chciałaś tego, ale emocje wzięły górę. Krzyknęłaś
na Louisa, ale on nic nie zrobił, no prawie nic. Przytulił cię do
siebie, a tobie znowu poleciały łzy z oczu.
Skąd
ty ich tyle miałaś?
W jego ramionach
było ci dobrze. Czułaś się bezpieczna, tak jakby wszystko co się
dzisiaj wydarzyło, wcale nie dotyczyło ciebie. Jakby chodziło o
zupełnie inną osobę. Niestety w końcu cię puścił i wszystko do
ciebie wróciło, uderzając z ogromną siłą.
-Dziękuję-
Powiedziałaś i znów przetarłaś policzek wierzchem dłoni.
-Wszystko się
ułoży, zobaczysz.
-Ułoży? Dzisiaj
było u mnie pełno reporterów, jakieś dziewczyny mi groziły i ty
mówisz, ze się ułoży?
-Ja to mam na co
dzień. Myślisz, że nie ma ludzi, którzy nas nie lubią? Jest i to
w cholerę. Codziennie czytamy jakieś negatywne rzeczy o nas. Ludzie
też nam grożą, ale dajemy sobie radę. Nie przejmujemy się tym-
Znów miałaś mokre pliczki, ale tym razem nie przez łzy. Londyn.
Piękne miasto, jednak za bardzo mokre. Spojrzałaś w górę i
pozwoliłaś by krople deszczy ostudziły twoją twarz. Spojrzałaś
na chłopaka, któremu deszcz zdążył już wyprostować włosy.
Przeczesał je palcami i się do ciebie uśmiechnął- Zamierzasz tu
stać i moknąć?
-Ym.. chyba nie,
ale mam daleko do domu i tak będę mokra jak szczur.
-To chodź do nas.
-Jak do was?
-No do mnie i do
chłopaków.
-Ale Zayn...- Nie
byłaś jeszcze gotowa, żeby go spotkać, ale może miałaś
odrobinę szczęścia i go akurat nie będzie? Nie chciałaś
zmoknąć, a tym bardziej się rozchorować. Wtedy na pewno
straciłabyś pracę.
-Co Zayn? Nie
martw się, on nie jest taki zły, jak powiesz nie, to nie. On cię
na pewno nie będzie do niczego zmuszał.
-Dobra, ale jak
przestanie padać to wracam do siebie- Na jego twarzy zagościł
szeroki uśmiech. Nie mogłaś go nie odwzajemnić. Lou zaczął iść
szybkim krokiem w głąb jakiejś ulicy. Ty, żeby go dogonić,
musiałaś truchtać. Po chwili znaleźliście się pod jakimś
budynkiem.
-Jesteśmy. Wchodź
do środka, bo będziesz cała mokra- Jedną ręką otworzył ci
drzwi, a drugą położył na twoich plecach, by cię zachęcić do
wejścia. W środku na niego poczekałaś i ruszyliście w głąb
domu. Było strasznie cicho. Spodziewałaś się, że będzie wielki
chaos, a tymczasem nie było nikogo słychać.
-Co tu tak cicho?
-Chyba nikogo nie
ma. Uwierz, bardzo rzadko zdarza się, że tu jest spokój. Lou
odwiesił swoją kurtkę na haku i wyciągnął ręce, by wziąć
twój płaszcz. Ściągnęłaś go i mu podałaś. Gdy on go wieszał
ty ściągnęłaś buty i czapkę, a potem ruszyłaś za nim.
Weszliście, jak ci się wydawało, do salonu. Usiadłaś na kanapie,
pocierając dłońmi o ramiona. Zawszę tak robiłaś, gdy było ci
zimno.
-Chcesz herbaty?
Cała się trzęsiesz.
-Tak- Posłałaś
mu uśmiech, a on go odwzajemnił. Tak słodko się uśmiechał i był
całkiem miły. Polubiłaś go. Zrobiło ci się przykro, że na
niego krzyknęłaś. Poczułaś, że uśmiech schodzi ci z twarzy,
ale nie miałaś sił, żeby go tam zatrzymać.
-Coś się stało?
-Ja chciałam cię
przeprosić. Byłam taka niemiła, a ty naprawdę jesteś spoko.
Polubiłam cię, chociaż wcale tego nie planowałam- Usłyszałaś
jego śmiech.
Czy on właśnie
się z ciebie śmiał?
-Nie no, ja ciebie
też polubiłem, chociaż wcale tego nie planowałem- Dopiero wtedy
zdałaś sobie sprawę, jak głupio to brzmiało, ale przynajmniej
było szczere. Lou otworzył jakieś drzwi, które zaraz się za nim
zamknęły. Zostałaś sama w wielkim salonie. Było cicho, ale to
pozwalało ci się odprężyć. Od roku mieszkałaś sama i byłaś
odzwyczajona od hałasu. Zeszłaś z kanapy by się trochę
rozejrzeć. Spojrzałaś za okno, ale deszcze wciąż nie przestawał
padać. Podeszłaś do jakiejś półki gdzie były zdjęcia 1D, jak
byli mali. Pierwsza osoba na którą spojrzałaś był Mulat. Taki
mały słodki Zayn. Potem twój wzrok powędrował na uśmiechniętego
bruneta, poczułaś jak twoje kąciki ust się podnoszą. Nie
wyobrażałaś sobie Louisa bez uśmiechu. Nialla poznałaś od razu,
chociaż miał ciemne włosy. Jego oczy wszędzie rozpoznasz. Harry
na swoim zdjęciu miał krótkie proste włosy. Jak nie on. A Liam...
Liam nic się nie zmienił. Wyglądał teraz tak samo jak na zdjęciu,
no poza tym, ze miał jakieś jedenaście lat więcej. Uwielbiałaś
zdjęcia, to była pierwsza rzecz na jaką patrzałaś, gdy byłaś w
czyimś domu. Fotografie to historia ujęta w jednym ujęciu. Zawsze
wydawało ci się to tajemnicze i magiczne, że jedno zdjęcie
potrafi pomieścić tyle wspomnień. Niechętnie odeszłaś od półki
i podeszłaś do drzwi, którymi wyszedł Lou. Jednak nie był to
najlepszy pomysł. Chłopak właśnie wychodził z filiżankami
pełnymi gorącej herbaty. W sumie to pustymi, bo ich zawartość
znalazła się na twojej bluzie. Dobrze, że była gruba, bo inaczej
miałabyś cały brzuch oparzony i nie tylko brzuch. Jednak po
zetknięciu się z gorącym, mokrym materiałem, parzyło. Szybko ją
ściągnęłaś, żeby nie mieć oparzeń. Był jeden problem. Pod
nią miałaś tylko stanik. Fajnie, ze przypomniało ci się to jak
już ściągnęłaś tą bluzę. Całe szczęście Lou odwrócił się
przewidując twój ruch.
A
może odwrócił się dopiero wtedy, gdy ja ściągnęłaś?
-Przepraszam, ja
hm... pójdę przynieść ci coś do ubrania- Nie zdążyłaś nic
powiedzieć, bo Lou zniknął za drzwiami. Korzystając z jego
nieobecności wytarłaś mokry dekolt rękawem bluzy. Po chwili
usłyszałaś pukanie do drzwi.
-Mogę wejść?
Przyniosłem ci koszulkę.
-Jasne i tak mnie
już widziałeś- Chłopak wszedł do pokoju i patrzał na twoją
twarz dzielnie omijając miejsca, w które najchętniej by spojrzał.
Wyciągnął w twoją stronę rękę, trzymającą białą koszulkę.
Wzięłaś ją od niego i ubrałaś.
-Twoja?
-Tak, może zrobię
nam nowej herbaty. Jeszcze raz przepraszam- Znów zostałaś sama.
Tym razem jednak poszłaś za nim. Weszliście do kuchni. Była
wielka. Bardzo wielka. Twoja to było nic w porównaniu do tej.
-Wow...
-Coś mówiłaś?
-Ja tylko... Ładna
kuchnia, zresztą cały dom ładny.
-Dzięki, ale to
lepiej Niallowi i Harremu powiedz, bo to oni go znaleźli.
-Jak ich spotkam
to powiem- Na twoje słowa uśmiechnął się, ale przecież nie
powiedziałaś nic śmiesznego.
-Co powiesz?-
Usłyszałaś głos za sobą. Odwróciłaś się i zobaczyłaś, kto
wchodzi do kuchni. Był to Niall. Mogłaś się domyślić, że to
będzie pierwsze miejsce, jakie odwiedzi, gdy wróci.
-Że ładny dom
znaleźliście.
-Się wie-
Otworzył lodówkę i zaczął wyciągać z niej różne rzeczy-
Najlepsze jest to, że fanki nie wiedzą gdzie on jest. Chwila. Co ty
tu właściwie robisz?
-Nie martw się,
ona nie wygada gdzie mieszkamy, prawda?- Lou spojrzał na mnie.
-Jasne, że nie.
Byli dzisiaj u mnie dziennikarze, wiem jakie to jest uciążliwe.
-No widzisz? Byli
u ciebie tak?
-No tak
-No to nie
pozostaje ci nic innego jak zmienić mieszkanie, a właśnie, po co u
ciebie byli?- Skrzywiłaś się.
-Nie ważne Niall,
lepiej się zajmij jedzeniem bo ja to zrobię.
-Nie odważyłbyś
się- Niall się szeroko uśmiechnął.
-Założymy się?-
Blondyn wyciągnął z lodówki pomarańczowe warzywo i ugryzł je.
Lou się skrzywił i wyrwał mu to z ręki. Byłaś mu wdzięczna za
to, że zmienił temat, ale kosztowało go to marchewkę. Biedny...
-Dobra chłopaki
uspokójcie się!- Stanęłaś między nimi patrząc raz jednemu, raz
drugiemu w oczy. Dziwnie wyglądali. Niall trzymał w ręce
marchewkę, a Lou kanapkę. Tak, załatwili sprawę jak prawdziwi
mężczyźni- Jak dzieci...
-Się odezwała
dorosła- Szepnął pod nosem Niall, ale i tak go usłyszałaś.
-Mam tyle samo lat
co ty.
-A nie wyglądasz-
Blondyn zaczął działać ci na nerwy. Lou to chyba zauważył, bo
wyciągnął w jego stronę rękę z kanapką. Niall zrobił to samo
z marchewką.
-Rozejm?- Spytał
brunet.
-Jasne- Wymienili
się rzeczami, które trzymali w ręce i się uśmiechnęli do
siebie.
-Młody, żeby mi
to było ostatni raz- Lou odsunął się od ciebie i podszedł do
czajnika.
-Ej, a co ty tu w
ogóle robisz i czemu masz na sobie jego koszulkę?- Niall był
zdezorientowany.
-Zaprosił mnie,
bo padał deszcz, a koszulka... Zrobił mi herbatę, ale ja jestem
tak bardzo inteligentna i stanęłam przed drzwiami, którymi on
wychodził.
-Nie oparzyłaś
się?
-Nie, nic mi nie
jest, ale dzięki, że pytasz- Spojrzałaś znacząco na Louisa,
który nawet się tym ie zainteresował.
-Przecież
przeprosiłem...- I oglądałeś moje cycki... Tak, masz rację nie
zasługuję na to żeby się zapytać czy nic się nie stało.
-Tak przeprosiłeś.
-Louu... Jesteś w
domuu?- Usłyszałaś krzyki. Tylko jedna osoba mogła mieć taki
zachrypnięty głos. Seksowny głos. Do kuchni wparował Harry w
samych bokserkach. Tak, to zdecydowanie wynagrodziło ci to, że
Louis gapił się na twoje cycki- O hej, nie widziałem, że mamy
gościa. Jestem Harry.
-Wiem kim jesteś-
Uśmiechnęłaś się do niego. On zrobił to samo, ale mu wyszło to
sto razy lepiej przez dołeczki w policzkach- Ja jestem [t/i].
-Miło mi cię
poznać. Hm.. czemu masz na sobie koszulkę Louisa?
-A czemu ty nie
masz na sobie nic?- Harry spojrzał w dół. Chyba nawet nie zdawał
sobie sprawy z tego, że jest prawie nagi.
-Ja, przepraszam-
I zniknął za drzwiami, a Niall zaraz za nim z talerzem pełnym
kanapek.
-[t/i] herbata już
jest, lepiej ją wypij, bo będziesz chora- Usłyszałaś głos
Louisa. Odwróciłaś się w jego stronę. Stał oparty o parapet,
trzymając filiżankę. Zrobiłaś to samo.
-No to cisza się
skończyła.
-Na to wygląda.
Zayn jest w domu. Chyba powinnaś z nim porozmawiać.
-Tak, chyba
powinnam...
-To co? Zawołać
go tu?
-Nie, poczekaj,
jeszcze nie teraz.
-To kiedy? Im
szybciej tym lepiej.
-Ale teraz piję
herbatę- Uśmiechnęłaś się do niego, a on odwzajemnił uśmiech.
Staliście jeszcze chwilę, starałaś się, żeby trwała jak
najdłużej, aż Lou poszedł po Zayna.
-Po co ten kretyn
kazał mi tu przyjść?- Usłyszałaś jego głos, gdy drzwi się
otwierały. Chyba się ciebie tam nie spodziewał. Na pewno się
ciebie tam nie spodziewał.
-Cześć Zayn,
chyba musimy porozmawiać...
Subskrybuj:
Posty (Atom)